- 1
- 2
Jeżeli odejdziesz na jedną nutę od skali durowej to zagrasz skalę molową lub fałsz, czyli dysonans. Co więcej, "blue note" może być zagrane też w skali molowej. No i widocznie zastosowanie trytonu w tym charakterze było na tyle powszechne, że doprowadziło do ukonstytuowania konkretnej skali, nazywanej skalą bluesową, w której występuje kwinta zmniejszona/ kwarta zwiększona, o której krążą piękne, chociaż jednak raczej nieprawdziwe legendy. I murzynek nie musiał wiedzieć co gra, żeby grać.dj zakrystian pisze: ↑6 mies. temuA blue note, nie jest po prostu odejściej na jedną nutę od skali durowej? Bluesmani grali ją zresztą, gdzie im tam pasowało, bo raczej nie mieli czasu studiować teorii muzyki zapierdalając na polu bawełny. Natomiast to, co zagrali Black Sabbath w eponimicznym utworze, to nie blue note a tryton. Dwa dźwięki oddalone od siebie o całe trzy tony, to właśnie dysonans. Oczywiście wcześniej pojawiał się u Cream w ich odjjazdach, w średniowieczu był zaś zakazany, jako Diabolus in Musica. To oczywiście też tytuł niezbyt cenionej płyty Slayer i jak dobrze pamiętam, to Kerry King w wywiadzie dla Metal Hammera był podjarany nowo nabytą wiedzą, że oni grają trytony. To Slayer też nie znał teorii muzyki i grał intuicyjnie, niczym te bidne mudziny z bawełnianych pól?
Dusza to jest w starym żelazku.kurz pisze:Blues to muzyka duszy
Uważam dokładnie odwrotnie. Rozbieranie muzyki na części pierwsze pozwala często odkryć dość nieoczywiste powiązania między skrajnie różnymi artystami.kurz pisze:Rozbieranie bluesa na części pierwsze? Można tylko traci się wówczas sedno całej muzy.
Tak, a o co chodzi?Myślę że po prostu popisujesz się teoretyczną wiedzą i tyle w temacie ode mnie.
Odbiór rzecz jasna ważny. To samo tyczy się techniki i znajomości teorii muzyki. Z drugiej strony, taki Hendrix, z tego co mi wiadomo, nie bardzo znał teorię muzyki. Posiadał za to słuch absolutny i tworzył rzeczy wyprzedzające swój czas o kilka czy kilkanaście lat. Grał np tapping, co wiele lat później spopularyzował Edek van Halen. Tylko taki wybitny talent pokroju Hendrixa, zdarza się raz na kilkadziesiąt lat. Dlatego napisałem, że obaj macie rację. Satriani jest tu dobrym przykładem. Gość posiada ogromną wiedzę i fenomenalną technikę, ale w jego muzyce głównie liczy się kompozycja i to, ile ona tego wymaga. Nie są to bezmyślne masturbacje gryfu. Czasami wręcz gra chwytliwe melodie, by gdzieś wtrącić taki motyw, że o kurwa! Po tym widać kto artysta, kto rzemieślnik a kto tylko udaje, że fajnie gra. Satch osiągnął w tym mistrzostwo. Nie bez powodu Hammett zgłaszał się na lekcje do niego przed Black Meta.
Eee tam, pierdolisz Pan jak ten z Twojego awatara. Te wszystkie malmsteeny, satrianie i inne takie, to właśnie nie muzyka, a popis rzemiosła. "Pokażę wam, że potrafię używać gitary jako narzędzia do wydobywania dźwięków". Muzyka jest czymś więcej. Nie chce mi się już wchodzić w dywagacje teoretyczne i pierdolić jak potłuczony, bo mnie piwo zmęczyło, więc po prostu napiszę, że więcej jest muzyki w Burzum, niż u Satrianiego. Myślę, że te skrajności dobrze pokazują mój punkt widzenia.Satriani (...) Nie są to bezmyślne masturbacje gryfu.