dj zakrystian pisze: ↑rok temu
stąd taki The End słuchany na kacu, ma wymiar niemal religijny.
Świetny tekst, lubię to!
The End to jeden z pierwszych kawałków jakie usłyszałem od nich. To był szok. Aczkolwiek bardziej podoba mi się When The Musick's Over - ma w sobie więcej melancholii którą uwielbiam w muzyce, a jest co najmniej tak samo dziki co The End, co też uwielbiam.
Z czasem też dorosłem do Soft Parade - mega płytka, bardzo instrumentalna, dużo tam smaków w samej muzie. Jest bardzo lekka, chyba najlżejsza. Zresztą o każdej można napisać poemat. Chyba najbardziej lubię jednak Strange Days, odrzuty z sesji które okazało się że mają potężną nośność.
Manzarek, Krieger i Densmore to świetni instrumentaliści, a Robbie też kompozytor (Light My Fire!) - jednak bez Morrisona nie mieli szans się utrzymać. Synergia miedzy nimi i nim była zbyt potężna, żeby po jego śmierci utrzymać taki poziom jaki grupa miała z nim.
Cóż - wieść niesie, że Morrison żyje jak to śpiewają Pudelsi.