mork pisze: ↑5 lata temuDziwię się jak lubiąc metal można lubić też hip-hop, rap. To dla mnie tak samo abstrakcyjne jak "Lubię Slayer ale dobrym disco polo też nie pogardzę". To jak skosztować zimnego Żywca w upalny wieczór, w klimatyzowanym pubie, ale nadal z sentymentem wracać do smaku ciepłego, wygazowanego VIPa z biedronki przy zakurzonej szosie gdzieś pod krzakiem - takie koszmary wypiera się po prostu z pamięci i nigdy do nich nie wraca.
Nie dziwię się, tak samo jak nie dziwię się, że można lubić muzykę klasyczną i metal. Jednak hip-hop i rap nie kwalifikują się dla mnie w pojęcie 'muzyka'. I zgadza się - metal stoi znacznie wyżej w mentalnej hierarchii niż hip-hop czy rap. Dałem do pieca jak stereotypowy metaluch. Nie chcę ujmować inteligencji wszystkim ludziom odnajdujących cząstkę siebie w tym gatunku, jednak wszyscy znamy główny model jego odbiorców. Rap i metal jest dla mnie jak ogień i woda. Wprawdzie hybryda jaka wyszła z tego połączenia w postaci nu metalu była całkiem strawna, ale liceum skończyłem już dawno temu.porwanie w satanistanie pisze: ↑5 lata temuA nie dziwisz się, jak lubiąc jazz można lubić też metal?![]()
Ale zgodzisz się, że słuchacz jazzu czy klasyki może analogicznie jak Ty dziwić się drugiemu słuchaczowi jazzu czy klasyki, będącemu też fanem metalu, po co ten w ogóle zawraca sobie głowę tą prymitywną, jednowymiarową kakofonią?
Cóż, masz w takim razie osobliwe, nie pokrywające się z powszechnym/słownikowym pojęcie tego słowa.
Trudno zaprzeczyć
Obawiam się, że znamy też główny model odbiorców metalu...
No, ja bym powiedział, że akurat ta hybryda to w 90% przypadków tragiczna pomyłka. Skoro ogień i woda, to trzymajmy je osobno. Chyba, że ktoś nazywa się Ice-T
Jak pisałem wcześniej - jednoczesna fascynacja jazzem i metalem nie jest dla mnie tak kuriozalna jak fascynacja rapem oraz metalem.porwanie w satanistanie pisze: ↑5 lata temuAle zgodzisz się, że słuchacz jazzu czy klasyki może analogicznie jak Ty dziwić się drugiemu słuchaczowi jazzu czy klasyki, będącemu też fanem metalu, po co ten w ogóle zawraca sobie głowę tą prymitywną, jednowymiarową kakofonią?
Sądzę, że znając stereotypowego odbiorcę metalu i rapu, ten pierwszy niesie za sobą mimo wszystko znacznie mniej negatywnych skojarzeńporwanie w satanistanie pisze:Obawiam się, że znamy też główny model odbiorców metalu...
To ciekawe, biorąc pod uwagę, że muzycznie przepaść miedzy jazzem a metalem jest zdecydowanie szersza, niż ta między metalem, a hip-hopem.
Nie wiem, czy akurat stereotypy są właściwym punktem odniesienia. Zresztą - jeśli słucham hip-hopu nie będąc członkiem tego okręgu subkulturowego, to chyba jasne, że interesują mnie rzeczy ciekawe tekstowo i muzycznie, a nie średniacka masówka, którą kiedyś był osiedlowy patorap o jebaniu policji, a teraz jest chyba (bo do końca się nie orientuję) ten cały trap z dziwnymi bitami, autotunem i stękaniem o robieniu hajsu.
Można i tak, choć IMO do batalii temu daleko, ot - kulturalna wymiana zapatrywań cechująca się chyba - mimo wszystko - wzajemnym zrozumieniem.
Po prostu nie słyszałeś dobrego rapu, jest sporo rzeczy w tym nurcie które są bardziej ekstremalne od kapel metalowych. Na początekmork pisze: ↑5 lata temuWychowywałem się na blokowisku wśród hip-hopowych bitów. Po dziś dzień mam znajomych , wiernych fanów rapu, którzy nadal próbują przekonać mnie do tej muzyki serwując mi co jakiś czas przeróżne 'perły' do odsłuchu. Od klasyków po nowości. Za smarka ktoś puścił Scyzoryk Liroya i było "o rety, rety" ale usłyszałem metal i cóż...wszystko się skończyło a raczej zaczęło.
Dziwię się jak lubiąc metal można lubić też hip-hop, rap. To dla mnie tak samo abstrakcyjne jak "Lubię Slayer ale dobrym disco polo też nie pogardzę". To jak skosztować zimnego Żywca w upalny wieczór, w klimatyzowanym pubie, ale nadal z sentymentem wracać do smaku ciepłego, wygazowanego VIPa z biedronki przy zakurzonej szosie gdzieś pod krzakiem - takie koszmary wypiera się po prostu z pamięci i nigdy do nich nie wraca.
Rozumiem nie lubić gitarowego, mocnego oraz szybkiego grania i hip-hop to jest to w czym się odnajduję. Ale w tym przypadku czytam i oczy przecieram ze zdumienia.
Mam propozycję: nie w dziesięć minut, ale dysponując dowolnym czasem napisz coś porównywalnego do hitowego kawałka maksymalnie komercyjnego rapera jakim jest Eminem:
Nie, nie - cloud rap to jeszcze coś innego jest. Melancholijny nastrój, smutne dźwięki - kucyki to łapią, bo łatwe i np. taki Bones ma dlugie wlosy, jest ladny i mial koszulke Darkthrone!!!!!!!!porwanie w satanistanie pisze: ↑5 lata temuNo właśnie jak też nie wiem, bo trafiłem też na info, że to jest "cloud rap" (od soundclouda), nie wiem też o co chodzi z tym, że co drugi typ w tym biznesie nazywa się teraz Lil Cośtam (Peep, Pump, Xen, Uzi cośtam...), to jakaś pokoleniowa opozycja do ery Bigów (L, Notorious, Pun) czy jak? Zresztą chuj z tym, może lepiej nie wiedzieć, będzie człowiek spał spokojniej.
No, to chyba oczywiste, że inaczej jak w kategoriach kuriozum rozpatrywać tego nie sposób.