Chyba pierwszy raz od czasu ukończenia liceum puściłem sobie Low i nadal uważam ten album za cudowny.
Warszawa jest tak samo piękną kompozycją jak ją zapamiętałem. Z jednej strony przytłacza, z drugiej jest wspaniała i z lekkim patosem. No cóż, z Brianem Eno stworzył arcydzieło. Nie wiem czy pierwszy album z Berlińskiej Trylogii nie jest nawet lepszy od Heroes w ostatecznym rozrachunku.
______
Z innej beczki, Bowie był geniuszem i totalnym muzycznym kameleonem. Wszystko czego się tykał stawało się złotem.
Tak jak Placebo lubię, bo Dorotka często puszcza i się wkręciłem, tak obecność Bowiego dodaje jeszcze większej zajebistości tutaj.