Derelict 2 mies. temu
Skoro zostałem wywołany ze swojej kwatery przez @TITELITURY niczym Joseph Merrick w Człowieku Słoniu, to zaraz szybko sobie przesłucham ten najnowszy albumick Murdocha i skrobnę opinię bez owijania w wazelinę (czy jakoś tak).
Intro albumu rozpoczyna się jakby dźwiękami jadącej drewnianej bryczki, ale po około 3 sekundach orientuję się, że to jednak odgłos mieszania gówna w jakimś zbiorniku. Potem jakieś skrzypy zipy i wchodzi muzyczkia. Słychać gitarę, słychać blasty. I chyba jeszcze słychać jak ktoś się zrzygał. W pewnym momencie słyszę, że ten śpiewający mówi do mnie "fuck you". Co? Ja ciebie słucham, a ty do mnie fak ju? Intro 1/10. Drugi numerek niejako kontynuuje to, co zaczęło się w intrze. Tylko, przepraszam za słowa, ja pierdole, ale to jest chujowo napisane i zaaranżowane... Mowa oczywiście o muzyce, bo w bleck mitelowe wokale wbijam kolca (zawszę). "Utwór" ten trwa zaledwie dwie minuty, długość ta jest oczywistym plusem. Bardzo dodatnim. Trzeci utwór zaczyna się od odgłosów kopania "czegoś" łopatą. Czy narzędzie owo było użytkowane z godnie z przeznaczeniem jego? Mogę się tylko domyślać. Najbardziej prawdopodobna wersja wydarzeń jest taka, że ktoś odkopał zwłoki Murdocha, by ten nagrał kolejny chujowy album. Na chwilę obecną wszystkie poszlaki wydają się to potwierdzać. W czwartym biją dzwony jak w tej rymowance Panie Janie, słychać też, jak bije serce (dodam jeszcze, że bije bardzo szybko, pewnie było to serce jakiegoś black metalowca, który musiał wyjść z domu). Wychodzi na to, że chyba ten singiel to najlepszy utwór na płycie. Takie tam 6/10. Szarlatan to już jednak bezsens nakurwiania blackowych blastów i konglomerat riffów bez ładu i składu. Coffin Carol w zasadzie to samo, tylko riffy jednak bardziej sensowne. W Marching Bones coś tam próbują melodyjkować nawet, ale wychodzi to, co najwyżej średnio. Rok Robala to chyba najbardziej bezsensowny kawałek na tej płycie. Zwykły napierdol, byle mocniej, w dodatku z lipnym riffem. Ostatnie "As We Are" najlepsze, bo ktoś coś tam napisał w tym utworze. Ale co z tego, skoro po 30 sekundach zaczyna się bezsensowne napierdalanie, które wszystko0 psuje? Napierdol to trzeb też umieć zrobić z głową i pomysłem, a tutaj tego po prostu nie ma. Ściągłem płytę od Wani na rzecz tejże "recenzji" (recenzji w GIGANTYKURWATYCZNYM cudzysłowie) i wyjebałem do kosza jak tylko się skończył ostatni kawałek. Tyle warty ten Murdoch. No niech będzie, że 2/10, ale to tylko dlatego, że akurat pije piwo i jem lody.