Chuj ze zdjęciem. Tak muzykę widzi Detox 'zine:
SACROFUCK – "Ekstaza Upodlenia” CD (Putrid Cult)
Et voilà, takie debiuty to ja rozumiem. Trzynaście długich lat od swojego powstania musiał czekać warszawski SACROFUCK na debiutancki album. "Ekstaza Upodlenia" to album, który swoją zawartością, zarówno od strony muzycznej, jak i tekstowej znacznie odbiega od obecnego spojrzenia na Death Metal, które stało się po prostu nijakie. Dziewięć zajebistych kompozycji przypominających klimatem wczesne lata 90 te, w których wybrzmiewają echa takich kapel jak choćby AUTOPSY/ABSCESS, INCANTATION, IMPALER... Mimo że jest to najlepiej brzmiący i najlepiej zrealizowany materiał SACROFUCK, zgnilizna i trupi jad nadal sączą się z głośników, wywołując u słuchającego stany napięcia, lęku, niepokoju... Tak kurwa właśnie! Emocjami, jakimi naładowany jest ten stuff, można by zapełnić niejeden psychiatryk. Rozpacz, histeria, nienawiść, ból, strach... Polskie teksty, które można sobie poczytać we wkładce, idealnie współgrają zarówno z muzyką, jak i całą grobowo obłąkaną atmosferą. Nie ma w nich Diabłów, filozoficznych pierdol, armagedonu czy nuklearnej zagłady... Jest za to człowiek i jego popierdolona psychika, która zdolna jest do dużo większego gówna i upodlenia niż wszystkie apokalipsy razem do kupy wzięte... Bardzo podoba mi się wokal, który jest tutaj różnorodny, od klasyczny growlu do histerycznych krzyków i wrzasków przypominających mi Toma z THRONEUM. Zgrabne solówki, których pojawiło się zdecydowanie więcej niż na poprzednich materiałach, w sposób bardzo naturalny dodały "życia” do martwego ciała SACROFUCK. Utworem, który nieco odbiega od pozostałych, a zarazem jest moim ulubieńcem, jest song numer osiem "Obraz”. Zajebiaszcze Death Metalowe pierdolniecie, które w przeobraża się w Doom/Death Metalowy obłęd, przypominający mi dokonania białoruskiej LJOSAZABOJSTWA. Tego albumu trzeba po prostu posłuchać i mu się bezwzględnie poddać! Ekstaza sama wtedy do was zapuka, zostawiając upodlenie skulone za drzwiami. Dla mnie bomba!!!