Ciekawe przeróbki. Kilka fragmentów wrzuciłem narazie, - m.in ,,Ghosts of Ladbroke Grove"...
A tu niżej w oryginale.
Coś w sobie ma ten utwór...że rozwala mnie na kawałki za każdym razem.
There's something growing in the trees__Through time war prevails____Wśród jeszcze żyjących kłamstw,
I think it's a different me_______Thoughts fears cast aside_____Gnębiących ten Biały Ląd.. ___Face the consequence alone ___With HONOUR - VALOUR - PRIDE
Vexatus2 lata temu
Tormentor
Posty: 7341
Rejestracja:8 lat temu
Lokalizacja: Tam gdzie miałem być kiedy miało mnie nie być...
Kiedyś lubiłem sobie posłuchać ich od czasu do czasu, natomiast obecnie coraz bardziej ich doceniam - szczególnie te starsze dokonania. Wczoraj postanowiłem sobie trochę odświeżyć ich wczesne pełniaki i słuchałem kolejno, aż doszedłem do "Night Time" i efekt jest taki, że dzisiaj chyba przez cały dzień tylko tej płyty słuchałem.
Vexatus pisze: 2 lata temu
Kiedyś lubiłem sobie posłuchać ich od czasu do czasu, natomiast obecnie coraz bardziej ich doceniam - szczególnie te starsze dokonania. Wczoraj postanowiłem sobie trochę odświeżyć ich wczesne pełniaki i słuchałem kolejno, aż doszedłem do "Night Time" i efekt jest taki, że dzisiaj chyba przez cały dzień tylko tej płyty słuchałem.
Dotarłeś do "Extremities, Dirt and Various Repressed Emotions" i "Pandemonium"?
Vexatus2 lata temu
Tormentor
Posty: 7341
Rejestracja:8 lat temu
Lokalizacja: Tam gdzie miałem być kiedy miało mnie nie być...
Po "Night Time" następuje dwu albumowy moment "sprzedania się", a później nadchodzą te dwa. Czysty wkurw bijący na głowę "What's THIS For...!", tyczy się to zwłaszcza "Extremities, Dirt and Various Repressed Emotions". Nagranego podobno kiedy Jaza wypuścili ze szpitala psychiatrycznego.
Killing Joke to album doskonały. Trzyma w napięciu od początku do końca i nie zawiera żadnych mielizn. Zimny post-punk podbity industrialem tworzy hipnotyzująca atmosferę do uprawiania tańca-połamańca w ciemnościach.
Przejrzyste struktury zostają ubrudzone młodzieńczym buntem.
What's This For...! to kontynuacja obranej wcześniej drogi z dodaniem jeszcze większej porcji apokaliptycznego klimatu. Tutaj zwłaszcza pierwsza połowa albumu miażdży i demoluje suty. Druga okazuje się być w moich uszach nieco słabsza, choć nie oznacza to, że jest źle. Nie, nie jest. Potańczcie sobie do The Fall of Because. Ale w ciemnościach.
Japa mi się cieszy na myśl, ile dobroci od nich czeka na odkrycie przeze mnie.
UP THE VERONICAS
KIERWA TAKE ME ON THE FLOOR TARARATA TARARARA
yog pisze: 2 lata temu
polerowanie niemca to kwestia zdrowotna!
Blind pisze: rok temuKilling Joke to album doskonały.
Zakładam że mowa o ich debiucie akurat.
(w 2003 nagrali znów album s/t ale tym razem najbardziej metalowy jeśli o nich chodzi- z genialną grą na perce Dave'a Grohla - w tym okresie co chłop odwalał na bębnach to szok, chociażby też i na 'Songs for the Deaf' qotsa przecież)
edit- Sprawdzając dyskografię na Twoim miejscu poskakałbym trochę a nie robił tego chronologicznie - polecam jak najszybciej sprawdzić np 'Democracy' i 'Hosannas From The Basements Of Hell'
There's something growing in the trees__Through time war prevails____Wśród jeszcze żyjących kłamstw,
I think it's a different me_______Thoughts fears cast aside_____Gnębiących ten Biały Ląd.. ___Face the consequence alone ___With HONOUR - VALOUR - PRIDE
Blind pisze: rok temuKilling Joke to album doskonały.
Zakładam że mowa o ich debiucie akurat.
(w 2003 nagrali znów album s/t ale tym razem najbardziej metalowy jeśli o nich chodzi- z genialną grą na perce Dave'a Grohla - w tym okresie co chłop odwalał na bębnach to szok, chociażby też i na 'Songs for the Deaf' qotsa przecież)
Akurat na KJ 2003 Dave odegrał tylko partie przygotowane wcześniej w midi przez Andy'ego Gilla. Zarówno debiut jak i album z 2003 są bardzo dobre, oba pełne materiału który do dziś grają na koncertach.
pit pisze: rok temu
na KJ 2003 Dave odegrał tylko partie przygotowane wcześniej w midi przez Andy'ego Gilla.
Może i "tylko" ale jak odegrał! efekt rewelacyjny
@Human, nowej dużej płyty jeszcze nie ma, na razie tylko singielek 'Full Spectrum Dominance'. Wcześniejsza to tylko EPka z dwoma numerami i jakimiś remiksami
There's something growing in the trees__Through time war prevails____Wśród jeszcze żyjących kłamstw,
I think it's a different me_______Thoughts fears cast aside_____Gnębiących ten Biały Ląd.. ___Face the consequence alone ___With HONOUR - VALOUR - PRIDE
Nie mówię, że nie, ale nic nowego od siebie nie dodał. A partie spodobały mu się na tyle, że "wygryzł" John Dolmayana i Danny'ego Carey'a którzy też mieli zagrać.
W dokumencie o zespole jest fragment sesji nagraniowej na którym widać co i jak.
W sumie nie wiedziałem że "wygryzł", muszę sobie poczytać o tym zatem.
There's something growing in the trees__Through time war prevails____Wśród jeszcze żyjących kłamstw,
I think it's a different me_______Thoughts fears cast aside_____Gnębiących ten Biały Ląd.. ___Face the consequence alone ___With HONOUR - VALOUR - PRIDE
Odin Quincannon pisze: rok temu
Wstyd się przyznać, ale znam tylko kilka singli. W jakiej kolejności najsensowniej się zabrać za dyskografię?
Możesz zacząć od początku. Z punktu widzenia metalowca, pierwsze albumy miały wpływ na co lepszy thrashyk (Meta, Voivod, Slayer) i formowanie metalu industrialnego. Coś spokojniejszego, nastrojowego - Nightime, ciężkiego - Extremities, Dirt and Various Repressed Emotions oraz Pandemonium.
Myślę, że to kwestia bazy muzycznej, z której się wychodzi. Innymi słowy - jeśli takową jest szeroko rozumiany metal i rzadko się wyściubiało nochala poza te rejony, to jednak lepiej zacząć analnie, od nowszych rzeczy. Ewentualnie Extremities. Klucz do KJ, to uchwycenie "ducha" tej muzyki, a wtedy (prawie) cała dysko zatrybi i ładnie się poukłada, i to bez otoczki pt. inspiracje.
kataton88 pisze: rok temu
Klucz do KJ, to uchwycenie "ducha" tej muzyki, a wtedy (prawie) cała dysko zatrybi i ładnie się poukłada, i to bez otoczki pt. inspiracje.
Ładnie powiedziane.
Nie znam dobrze całej dyskografii.
Ale debiut i imiennik rozpierdalają po całości.
Znów mnie faza chwyciła i odkryłem, że wczesnych albumów najlepiej mi się słucha nocą i pod lekkim wpływem alkoholu.
Revelations - momentami nieprzyjemna, dysonansowa, hipnotyzująca jazda (The Hum np.) a momentami bardziej przystępna i piosenkowa płyta (Good Samaritan np.) Podoba mi się.
Fire Dances - zimna, lecz ognista jazda. Geordie w Rejuvenation, Harlequin czy Lust Almighty sieje ostrą rozróbę na gitarze. No jak zapoda riff, to nie wiadomo czy tańczyć czy okryć się kocem, bo zimno. Podoba mi się.
Night Time - mniej hałaśliwa, bardziej przebojowa, wciąż chłodna. Darkness Before Dawn i Europe mnie rozjebują. Podoba mi się.
A teraz zabawa. Subiektywnie:
Killing Joke (debiut) - 10/10
What's This For...! - 7/10
Revelations - 9/10
Fire Dances - 9/10
Night Time - 10/10.
Dalej nie znam.
UP THE VERONICAS
KIERWA TAKE ME ON THE FLOOR TARARATA TARARARA
yog pisze: 2 lata temu
polerowanie niemca to kwestia zdrowotna!
Leć dalej. Trzy kolejne albumy po nagłym sukcesie komercyjnym, dużym kontrakcie, praktycznym rozpadzie zespołu, szpitalu psychiatrycznym i mamy przeskok od tego:
do tego:
Świadectwo na to, że każdy zespół może powstać z martwych. Nadal można dyskutować, czy "Extremities, Dirt and Various Repressed Emotions" nie jest najcięższym albumem KJ.
Btw. What's This For...! imo zasługuje 9/10, nie jest tak absolutnie hiciarskie jak debiut, ale dało nam Godflesh i takie tam.
pit pisze: rok temu
Btw. What's This For...! imo zasługuje 9/10, nie jest tak absolutnie hiciarskie jak debiut, ale dało nam Godflesh i takie tam.
Hehe, bo Ty ogólnie z industrialem jesteś bliżej, a ja nigdy blisko tych klimatów nie byłem. Niestety odkryłem, że druga część albumu momentami mnie przynudza już. The Fall of Because i Unspeakable z kolei miażdżą. Stąd taka ocena.
I dzięki, będę dalej sprawdzał, bo zapowiada się niezwykle ciekawie.
UP THE VERONICAS
KIERWA TAKE ME ON THE FLOOR TARARATA TARARARA
yog pisze: 2 lata temu
polerowanie niemca to kwestia zdrowotna!
blue_calx10 mies. temu
Tormentor
Posty: 550
Rejestracja:5 lat temu
blue_calx
Kilka singli mógłbym mieć zapętlone przez długi czas, natomiast co nie wbijam się w album to po góra dwóch kawałkach wysiadam. Pewnie jeszcze się zaprzyjaźnię z tym bandem, ale "Love like blood" czy "The Wait", który to brzmi jak później wydana "Nowa Aleksandria" już dzisiaj będę zachwalał jako zajebisty piece of music.
Skoro tak ci się spodobało "Love Like Blood" to radzę przebić się jeszcze przez całe Democracy, Absolute Dissent i Relevations. Znajdziesz na nich sporo wolniejszych, nostalgicznych utworów. Chociaż w tym względzie jest specyficzne, ponieważ nadal jedzie na dysonansie i repetycji. A na "Killing Joke 2003" są takie rzeczy:
Powróciłem po małej przerwie do Extremities, Dirt and Various Repressed Emotions, by zweryfikować swoją opinię na temat tego albumu i właściwie potwierdziły się moje odczucia z okresu zapoznawania się z nim.
Mechaniczny, fabryczny, ociężały, ale zawierający ludzki pierwiastek - wkurwienie miesza się nostalgią.
Już na samym początku albumu, czyli w utworze Money Is Not Our God, słuchacz łatwo zauważa, że Killing Joke wcześniej tak ciężko nie brzmiało. Jeśli to co można przeczytać w internecie i co pisał pit, czyli że Jaz przed tym albumem siedział w psychiatryku, jest prawdą, to zdecydowanie musiało mieć to wpływ na kształt tej płyty. Przecież jeszcze kilka lat wcześniej, Coleman oddał się duchowi lat osiemdziesiątych i piękną barwą głosu czarował słuchacza na udanym Brighter Than a Thousand Sun. Money Is Not Our God mimo swojego ciężaru mnie jednak nie porywa. Niezły utwór, ale rewelacja rozpoczyna się w mej ocenie dopiero od wkurwionego Age of Greed. Gdybym miał wskazać najlepsze momenty tego godzinnego giganta, to postawiłbym na North of the Border oraz Slipstream, które następują jeden po drugim, a które są od siebie diametralnie różne. Ten pierwszy atakuje rytmicznymi beatami, pulsując przez cały czas, aż chce się tańczyć. Ten drugi zabiera w nostalgiczną podróż do przeszłości.
Omawiana płyta w całości podoba mi się bardziej niż kolejna, czyli Pandemonium. A przecież na dobrą sprawę i jej niczego nie brakuje.
UP THE VERONICAS
KIERWA TAKE ME ON THE FLOOR TARARATA TARARARA
yog pisze: 2 lata temu
polerowanie niemca to kwestia zdrowotna!
'Extremities..' to bdb płyta i obok 'Democracy' pewnie jedna z moich ulubionych KJ. Całościowo swym klimatem dużo ciekawsza od wspomnianej 'Pandemonium'. Punkowe wejście na początku czyli Money Is Not Our God z brudnym basem czy Inside The Termite Mound z takim nieco Godfleshowym, mechanicznym odcieniem to przykładowe momenty które zostają w głowie.
Album w ogóle mi się kojarzy z industrialnym klimatem, jaki próbowało tworzyć Ministry na swoich płytach. Celowo piszę próbowało bo nigdy, poza 'Filth Pig' oczywiście, nie trafili w mój gust. Dlatego zdecydowanie KJ > Ministry , im to wyszło.
Niestety, płyta od dawna zapomniana przez zespół i praktycznie nic z niej nie grają na żywo..
There's something growing in the trees__Through time war prevails____Wśród jeszcze żyjących kłamstw,
I think it's a different me_______Thoughts fears cast aside_____Gnębiących ten Biały Ląd.. ___Face the consequence alone ___With HONOUR - VALOUR - PRIDE
brzask pisze: 8 mies. temu
Niestety, płyta od dawna zapomniana przez zespół i praktycznie nic z niej nie grają na żywo..
Wydaje się, że miejsce naprawdę ciężkich kawałków w setach zmonopolizowały utwory z "Killing Joke 2003". "The Death & Resurrection Show", "Total Invasion", "Blood On Your Hands" i przede wszystkim "Asteroid".
Extremites, Dirt And Various Repressed Emotions.
Do tej pory lubiłem parę albumów, ale nie czułem kapeli. Mam wrażenie, że teraz poczułem, podobnie jak, nie pamiętam @blue_calx lub @brzask.
Polecę od początku całość, się zobaczy, czy to będą stałe emocje.
deathwhore7 mies. temu
Tormentor
Posty: 4637
Rejestracja:8 lat temu
Lokalizacja: bojkot kadry moderatorskiej
deathwhore
No to czekam też na ten moment, bo od iluś lat do nich podchodzę i poza stwierdzeniem, że "nawet spoko" nie umiem dostrzec tego domniemanego geniuszu.
Nebiros pisze: 5 lat temuA w dupe lubisz? ja slucham nightwish i Blind Guardian
blue_calx7 mies. temu
Tormentor
Posty: 550
Rejestracja:5 lat temu
blue_calx
Mnie siadło kilka numerów, raczej tych singlowych, ogólnie ok, ale podobnie jak DW coś nie mogę "się spuścić" do końca.
Kiedyś jak przyjdzie czas na odkrywanie, to na pewno dostaną jeszcze szansę.
Z nimi lecę na wyrywki i większość mi nie siada, ale numer Euphoria bardzo przypasował, będzie katowany, otwieracz z płyty w podobnym tonie, kto wie, może siadzie mi w końcu jakiś cały pełniak (Pylon).
Trzeci post pod rząd, ale co zrobić, jak tu taka cisza.
Potwierdziło sie moje przypuszczenie - Pylon z 2015 roku to Killing Jopek w wydaniu, które mi najbardziej siada.
Melancholijny wokal, przechodzący momentami we wkurw, a narzekań na zjebany świat nigdy za wiele. Gitary szorujące, wymyślają i napędzają dynamikę przez chyba cały czas trwania albumu. Brak słodyczy do łapania w siatkę jakichś poszukiwaczy muzyki wesołej, no może poza Euforią (na którą ja się złapałem), ale nawet jak jest wesoło, to jest krótko i nie za wesoło. Rzecz świetna. Aż dziwne, że kolega pit o nim nie wspomniał, proponując najlepsze wydania.
Delete !
Killing Joke raczej nie posiada wesołych utworów. Najbliżej wesołości są wszystkie o wymowie: "nie jesteś wstanie złamać naszego ducha s*****synu". Gratitude, Struggle, You'll Never Get to Me itd.
Hm, może nie w tym sensie wesołych, ale np utwór "Kings and Queens" już jest nieco bardziej taneczny i lekki w odbiorze. Te po prostu mnie nie ujmują za bardzo, no ale też z Night Time kawałek "Love like Blood" to inna bajka, dla mnie to hymn niczym "Time" Pink Floydów, bo temat też podobny. Na Pylonie nie ma takich podrywających dupę numerów, jest zimny. Bo ja wiem, może mylę tę lekkość z punkową swobodą wyrazu? W każdym razie: pożyjemy, posłuchamy, zobaczymy.
blue_calx pisze: 4 mies. temu
Hm, może nie w tym sensie wesołych, ale np utwór "Kings and Queens" już jest nieco bardziej taneczny i lekki w odbiorze.
"Kings and Queens" w kontekście całego albumu stanowi ekwiwalent ''Hot On The Heels Of Love'' na "20 Jazz Funk Greats" TG, a "Eighties" jest jego puentą.
"Kraj się walił, a wszyscy myśleli tylko o tym żeby potańczyć" - Genesis P. Orridge. To stąd wzięły się beaty / taneczny rytm w tych utworach oraz np. w The Wall Floydów. Bynajmniej nie z szacunku dla disco.
Wracam sobie do tego co znam, głównie Pylon i jakieś single i nabieram ogromnego respektu dla tego zespołu, za wydźwięk w tekstach, celne obserwacje, nie pierdolenie się w tańcu i nie lukrowanie pod słuchacza i ogólnie ciekawe brzmienie, świetnie rozwijające punkową koncepcję grania. No chyba, że gdzieś tam coś tam takiego mieli, że zaliczyli jakąś mieliznę. Brałbym Pylon na CDku.