Taka mini relacja, bo więcej mi się nie chce pisać...
Olsztyński Insidius wypadł całkiem dobrze i słuchało się tego całkiem nieźle - dość nieliczna publika przez większa część występu była nieco ospała. Zespół jakoś nie nawiązał za bardzo kontaktu z ludźmi pod sceną, ale tak to już niestety często bywa w przypadku supportu. Panowie zagrali naprawdę nieźle - szczególnie spodobała mi się "ballada", choć zagrywka była dość przewidywalna.
Arkona wywołała już pewne ożywienie wśród publiczności. Panowie zagrali całkiem dobry koncert - mieli całkiem niezły i nawet dość selektywny sound (panowie sami sobie ustawiali brzmienie i dogadywali się z ekipą za konsoletą), kontakt z publiką nawet całkiem niezły. Występ jak najbardziej udany...
Po dłuższej przerwie (podczas której na scenie gorączkowo krzątała się ekipa techniczna) na scenie zainstalował się Marduk. "Panzer Division..." i jazda do przodu. Marduk dał bardzo dobry koncert. Panowie się nie oszczędzali - ciężar, wściekłość i agresja. Publika pod sceną reagowała dość żywiołowo. Niestety nie zagrali kawałka "Frontschwein" (a może zagrali, ale mnie zahipnotyzowało i nie pamiętam ). Jedyny zgrzyt to ilość dymu na scenie - w drugiej połowie występu było tego tyle, że niewiele widziałem z tego co się na niej dzieje...
Vader również zagrał całkiem niezły koncert, ale jednak byłem trochę zawiedziony. Po pierwsze Vader brzmiał gorzej niż Marduk - przede wszystkim perkusja i wokal (w sumie to dziwne, bo soundcheck robiła chyba ta sama ekipa). Po drugie w materiałach promujących koncert w sieci były informacje, że będą grać w całości "The Ultimate Incantation" (znalazłem też info, że będzie w całości "The Ultimate..." i "Black to the Blind") no i nie doczekałem się... W sumie wielkiej tragedii nie było, bo pojechałem głównie ze względu na Marduk. Tak czy inaczej Vader to w dalszym ciągu świetnie wypada na żywo i ludzie bawili się bardzo dobrze.