Posty: 89
To może In Somniphobia, bo Imaginary Sonicscape jest z 2001? Też bardzo lubię. DSO u mnie średnio, bo co najlepsze, to wcześniejsza dekada (Paracletus jest z 2010).
Kurza kapota, się zbierałem za nie, zbierałem i w końcu nie przesłuchałem Ale dzięki za przypomnienie.
Musze w końcu sprawdzić tą płytkęRed Right Hand pisze: ↑3 lata temu Imperial Triumphant - Alphaville - 2020 - jazzujący black metal w klimatach dystopijnej metropoli, brzmiący niezwykle interesująco, a przy tym spójnie. Mi więcej nie potrzeba.
E no młody, nie masz szans na siusiaki
I co to ma do rzeczy skoro debiut i tak 100x lepszy a starszy Pan z Kanady bez względu na wykonywany styl ora całą twoją listę bo wiesz jest tak, że czasem ktoś coś napisze aby było zajebiście a akurat pisze artystę, który nie może wstawać w szranki bo po prostu jest over the top.Red Right Hand pisze: ↑3 lata temu @Hajasz bo zdaje się, że wymienione przeze mnie najnowsze Immolation chwaliłeś, porównując je do debiutu tego zespołu.
Metal ma się bardzo dobrze, wiadomo, że nie tak zajebiście jak w latach 90-tych ale cały czas, każdego roku wychodzi choćby jedna płyta, która powoduje drgnięcie Wacława. Słucham już metalu od prawie 31 lat i jakoś kurwa mi się nie nudzi ale te wasze płyty dekady to zwykła chujnia, nie warte zapamiętania i tak będzie.
No i to jest właśnie ten dowód, że w natłoku tysięcy płyt bezwartościowych nie jesteś w stanie nawet zapamiętać kiedy wyszła jakaś bardzo dobra płyta. To też dowód na to, że każde pokolenie ma swoje pomniki. Ja o każdej porze dnia i nocy wiem kiedy wyszły najlepsze płyty lat 90-tych (w paru przypadkach dokładnie co do dnia i miesiąca). Generalnie swoją wiedzę zamykam w dniu 28 kwietnia 1998. Po tej dacie pojawiają się tylko rozbłyski.Red Right Hand pisze: ↑3 lata temu Kiedy pisałem swoje zestawienie to większość płyt od razu wpadła mi do głowy, tyle, że przy niemal wszystkich musiałem się upewnić, kiedy wyszły.
Mam dokładnie tak samo, album majstersztyk, którego rzadko słucham, bo ciężko ogarnąć ten monument.Red Right Hand pisze: ↑3 lata temu Swans - To be Seer - 2012 - z powrotnych płyt Swans raczej najlepsza, bardziej doświadczenie niż zwykły odsłuch. Wracam rzadko, rzadziej jeszcze słucham jako całość, ale powodem nie jest niechęć, a raczej brak odpowiedniej ilości czasu na taką płyta, która wprawia w wyjątkowy nastrój, utrzymujący się jeszcze długo po ostatnich dźwiękach.
Niepohamowany to można mieć popęd to raz a dwa rozmawiałem z kolegą Heyah o konkretnym albumie i jego wykonawcy, który odbiega gatunkowo a zwłaszcza jakościowo od całej reszty. Jakoś kłótni nie uświadczyłem a tylko sobie rzetelnie popisaliśmy.
Janek naginasz fakty bo nigdzie nie napisałem, że samo gówno wstawiacie.Wędrowycz pisze: @Hajasz zapodaj swoje typy do tematu, skoro mówisz, że tu same gówno wstawiamy.
Ghost dałem na wyrost, bo czasami trudno przewidzieć jak potoczą się losy popularności danego artysty, a ten zespół rośnie i rośnie. Tak samo przykładów w metalu trochę mamy zespołów, które w chwili premiery biedowały, a teraz są kultowe. Ale już przy "Sataniście" Behemotha takich wątpliwości mam mniej, myślę, że mógłby wybrać taki plebiscyt zarówno teraz jak i za kilkanaście lat.
Gimbometale, prasa, portale i promotorzy. Zupełnie jak Ghost.TheAbhorrent pisze: ↑3 lata temu A wspomniane przez Ciebie kapele to były wydmuszki, tylko gimbometale brały ich chyba na poważnie.
Ghost miał takie wsparcie mediów jak tamte wydmuszki? Jakoś sobie nie przypominam nachalnej promocji w muzycznych periodykach. Jeszcze niedawno Forge jeździli po Europie otwierając koncerty innych i chyba dopiero popularność singla "Year Zero" zaczęła ich windować w hierarchii.pit pisze: ↑3 lata temuGimbometale, prasa, portale i promotorzy. Zupełnie jak Ghost.TheAbhorrent pisze: ↑3 lata temu A wspomniane przez Ciebie kapele to były wydmuszki, tylko gimbometale brały ich chyba na poważnie.