
Nie wiem, czy o gościach, którzy wpłynęli na kształt metalu śmierdzi można powiedzieć, że grają "oldschool", ale ten powrót do korzeni jest tak udany, że nazwałbym go "oldschoolem" najwyższej próby. Witamy z powrotem w czasach, gdy w metalu chodziło o chwytliwe riffy i zajebiste kompozycje, a nie "gruz" oraz zegar z kukułką na głowie. To jest aktualnie mój ulubiony krążek w kategorii life metal, rano poleciał już kilka razy i wciąż mi mało.



Patrząc przekrojowo, najnowszy materiał GM jest faktycznie najsłabszy, ale też co znaczy "najsłabszy" w przypadku tego zespołu, jeśli jest po prostu kontynuacją poprzednich płyt? Nadal słucha się z przyjemnością mi.

Ci też grają od początku tak samo. Dla mnie top płyt ubiegłego roku, Szwecja par excellence. Mogliby puszczać w Ikei.