Lawrence English i Lea Bertucci przy niewielkim wsparciu nagrań terenowych tworzą bardzo sugestywne, naturalne ambientowe pejzaże.
Amerykanka gra na instrumentach żywych: wiolonczeli, flecie, skrzypcach i gitarze, natomiast Australijczyk zadbał o elektroniczną oprawę.
I am Satan's generation and I don't give a fukk.
blue_calx11 mies. temu
Tormentor
Posty: 445
Rejestracja:5 lat temu
blue_calx
Takie fajne, zimowe, bezpieczne ambienty do spania. Tu się praktycznie nic nie dzieje, ale z jakiegoś powodu wracam do tego podczas czytania czy do walenia w kokon właśnie.
Natomiast tutaj już głowa czasami zaproponuje jakiś obraz z pogranicza snu i jawy. Dźwięki niemalże nabierają kształtów w głowie. Sen to najtańszy psychodelik.
- nowy Tim, może głupio jest pisać, że nowy album czołowego ambientowego artysty naszych czasów obfituje w relatywnie mało "zrywów", glitchy i gwałtownych zmian głośności, ale tak właśnie jest
Ethan Lee McCarthy, czyli jeden z członków Primitive Man w solowym projekcie Spiritual Poison. Mniej hałaśliwie niż w głównej kapeli, ale wesołej płyty to się nie spodziewajcie.
Vince Clarke po 45 latach działalności postanowił nagrać album solowy "Songs of Silence". Kompozycje są ciężkie, mroczne, niemelodyjne, pozbawione rytmu, ilustracyjne, nastrojowe, a realizacja dźwięku do maksimum wykorzystuje przestrzenność tradycyjnego stereo.
Zastanawiam się tylko, jak po tym albumie powróci do uroczych piosenek Erasure.
The Black Dog. Jak w powyższym poście. Nie wchodzi od razu gładko, Airports spodobało mi się ze względu na sporą dawkę ambient techno, i jak puściłem My Brutal Life, to nie pyklo. Dopiero jak powróciłem po jakimś czasie do obu albumów, to uderzyły mnie czymś innym.
Mam wrażenie @blue_calx i @mork, że jest szansa, że wam to podejdzie.
kurz pisze: ↑10 mies. temuThe Black Dog. Jak w powyższym poście. Nie wchodzi od razu gładko, Airports spodobało mi się ze względu na sporą dawkę ambient techno, i jak puściłem My Brutal Life, to nie pyklo. Dopiero jak powróciłem po jakimś czasie do obu albumów, to uderzyły mnie czymś innym.
Mam wrażenie @blue_calx i @mork, że jest szansa, że wam to podejdzie.
Podeszło, nawet bardzo Sprawdzę pozostałe płyty bo od Music For Real Airports jednak się odbiłem.
It is time after miracles
and I am its prophet
I have not come to cure
but to bear witness decease
Jak najbardziej podeszło. Fajna muza, stonowany i zróżnicowany album, który przypomina mi dokonania innych świetnych ambienciarzy, przy zachowaniu swojego charakteru, ale ten muszę jeszcze lepiej odkryć, żeby zrozumieć. Utwór czternasty jest uroczy jak Autechre z Amber, a dziesiąty przypomina mi Memories compiled, vol. 1, Vidna Obmana lub DLP 2 Basińskiego. Powierzchownie sprawdziłem ich wcześniejsze dokonania i raczej nie będzie to muzyka dla mnie, ale ten album sztosik. Dużo detali dochodzi na słuchawkach.
30 minut jakże przyjemnego ambientu. Wykonawca o pseudonimie 36 to bardzo płodny artysta o szerokim wachlarzu tego gatunku. Polecam zapoznać się z dyskografią a na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.
It is time after miracles
and I am its prophet
I have not come to cure
but to bear witness decease
mork pisze: ↑10 mies. temu
30 minut jakże przyjemnego ambientu. Wykonawca o pseudonimie 36 to bardzo płodny artysta o szerokim wachlarzu tego gatunku. Polecam zapoznać się z dyskografią a na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.
Wyśmienite.
"Jeżeli black metalowcy są ludźmi, to karaluchy również nimi są"
Pioniere pisze: ↑9 mies. temu
^ Steve Roach to klasyk, niczym Slayer w thrash.
Dwa miliony płyt w ostatnim roku robi wrażenie. Ta jest chyba ostatnia.
A tu na deser dla wielbicieli piesków, kotków, szczurków, pajączków, wszelakich gadów i innych zwierzaczków trzy godziny bardzo przyjemnej muzy. Na BC są tylko dwa utwory, ale całość można znaleźć na Tidalu, na innych streamach pewnie też.
kurz pisze: ↑9 mies. temu
Na BC są tylko dwa utwory
Dzisiaj w nocy całość będzie słuchana.
Wielkie podziękowanie dla użyszkodnika @kurza za polecenie Nilsa Frahma. W nocy obadałem sobie pobieżnie niektóre jego materiały i mi się wkręciły. Teraz leci właśnie najnowszy materiał "Music for Animals" i jestem zachwycony.
kurz pisze: ↑9 mies. temu
Na BC są tylko dwa utwory
Dzisiaj w nocy całość będzie słuchana.
Wielkie podziękowanie dla użyszkodnika @kurza za polecenie Nilsa Frahma. W nocy obadałem sobie pobieżnie niektóre jego materiały i mi się wkręciły. Teraz leci właśnie najnowszy materiał "Music for Animals" i jestem zachwycony.
Bardzo proszę. Dobry jest gagatek, to prawda. Miłego słuchania!
Jeden z moich ulubionych ambientowych albumów:
10/10
Odium Humani Generis
blue_calx7 mies. temu
Tormentor
Posty: 445
Rejestracja:5 lat temu
blue_calx
O tak, 10/10. Na początku nie lubiłem, bo co to tam jakieś gitarki w tym itd., ale później już wkrętka na maxa i zawsze miło to widzieć gdzieś. Ten album przywołuje w mej wyobraźni obraz jakichś samotnych wędrówek po zaśnieżonych górskich szlakach, albo jakieś wpadnięcie w szczelinę lodową, później to wiadomy field recording (żaby i szamańskie ognisko) + outro Kobresii z pociągiem.
Jeszcze Pataschnik daje radę. Poszedłbym se w nocy na rower z tym, jak kiedyś mnie jebło, jakie to dobre jest (szczególnie utwór tytułowy). U mnie ostatnio z ambientów to Stars of the Lid najwięcej i do spania tak naprawdę. I jakiś kolejny album Roberta Richa - "Echo of small things" (ale tylko pierwsze 10 minut, bo później mnie już nie ma). Nic nowego nie poznałem w ostatnim czasie, ale są perły w gatunku.
Ostatnio edytowany przez blue_calx7 mies. temu, edytowany łącznie 1 raz.
Substrata bardzo fajna, choć z Biosohere wokę bardziej rytmiczne Migrogravity i Birmingham Frequencies.
Drugiego nie znam, ale ślinię ołówek i zapisuję w notatniku.
Bardzo dobry ambient, taki ambient techno, ale leniwie się toczący to CV313 Analogue Oceans. Jeden z projektów Roda Modella, którego cholernie mocno polecam. Np Deepchord albo Deepchord Prresent Echospace.
Moje ulubione ambienty mają przeważnie otoczkę zimy, śniegu czy arktycznych wojaży. Na to właśnie zwróciłem teraz uwagę.
Natomiast od czystych ambientów zdecydowanie bardziej wolę dark ambienty.
kurz pisze: ↑7 mies. temu
Loscil fantastyka. I jeszcze ten z deszczową okładką.
Loscil to klasa, tylko jest strasznie dokładny i techniczny. To jest problem który po paru odsłuchach zaczyna wychodzić na wierzch. Wszystko jest takie uporządkowane, dobre... brakuje tego ambientowego czegoś co było obecne na Music For Airports. Co do klasyków zapomniałem jeszcze jedno arcydzieło dość nowoczesne wstawić
Wicih pisze: ↑7 mies. temu
Loscil to klasa, tylko jest strasznie dokładny i techniczny.
Hmm, inaczej to czuję, ale spoko nie każdy się zna.
Odkładając żarty na bok, to w Lume jest sporo elementów techno. Może dlatego masz takie mylne wrażenie. Żart.
Endless Falls jest bardziej stonowany.
Wicih pisze: ↑7 mies. temu
Loscil to klasa, tylko jest strasznie dokładny i techniczny.
Hmm, inaczej to czuję, ale spoko nie każdy się zna.
Odkładając żarty na bok, to w Lume jest sporo elementów techno. Może dlatego masz takie mylne wrażenie. Żart.
Endless Falls jest bardziej stonowany.
No brzmieniowo tak, ale kompozycyjnie wciąż jest tam dużo porządku. Scott to po prostu bardzo doświadczony producent, ma bogaty warsztat i dużo wiedzy z której korzysta. No i efekt jest oszałamiający, ale jak ktoś lubi trochę amatorki i takiej smacznej fuszery to jego muzyka potrafi trochę zmęczyć, acz jednak po większej ilości odsłuchów. Przekładając na ludzki w albumach loscil brakuje mi rzeczy po prostu "z dupy"