Na początek dobrze by było potraktować osobno (przynajmniej oddzielnych akapitach) każdy z tytułowych gat. muzy.PanLisek pisze:Od początku ... postaram się też coś więcej napisać.
No to wystarczy włączyć tę funkcję w panelu admina w ustawieniach grupy.Pioniere pisze:Niestety nie ma tu przypinania tematów.
Pewnie masz racje, ale nie chciało mi się robić jakiegoś rozbudowanego tematu. Ot, takie niezobowiązujące pogaduchy.Pioniere pisze:Chodziło mi raczej o zrobienie takiego wstępniaka, gdzie omówione byłyby poszczególne gat. osobno (w jednym poście) wraz z historią powstania, przykładami
Za jakiegoś znawce się nie uważam, raczej miłośnika ekstremalnej muzykiPioniere pisze:To odpowiednie zadanie dla @Liska. Jest w tej dziedzinie chyba najbardziej kompetentnym tu człowiekiem.
Bardzo fajna płytka, jak i cała reszta Mz.412. W ogóle to jestem wielkim fanem starego katalogu Cold Meat Industry. Wytwórnia Karmanika w środowiskach industrialnych wzbudza mieszane uczucia, ale ja się na tym wychowałem i wracam do dziś. Chętnie założę zbiorczy temat dla CMI. Chyba że ktoś chce zrobić to za mnie z ładnym rozpoczęciemWędrowycz pisze:Teraz z rana chyba odpalę sobie MZ.412 "Burning The Temple Of God".
Nie czuję się szczególnie kompetentny, ale skrobnę coś w przyszłym miesiącu, kiedy będę miał więcej niż 15 minut wolnego czasu na dobę.PanLisek pisze:Vexatus dajesz.
Myślisz, że nikt na to nie wpadł? Były już obrazy malowane gównem i słynne Gówno Artysty (Merda d'artista), więc to w sztuce właściwie żadna nowość.TITELITURY pisze:Bardzo rozbawiła mnie nazwa "noise gębowy" i tak sobie myślę, to pytanie do znawców tematu, czy któryś z tych twórców wpadł już na pomysł nagrania, a potem poddania dźwiękowej obróbce swoich pierdów ? Byłby to wszak "noise dupny", a więc ekstrema ekstremy.
I. Xenakis to bardzo ciekawy jegomość. A co do J. Cage' to masz chyba na myśli "4'33"" - swoją drogą jest to kompozycja genialna w swojej prostocie.TITELITURY pisze:Sam olewam, bardziej ekstremalny jest dla mnie Xenakis, czy Morton Feldman i wszystko, co idzie w tym kierunku. A najbardziej ekstremalny jest kawałek "4,39" Johna Cage'a
To jest jak najbardziej dron. Podobny do Time Machines - Coil i wyczynów La Monte Young. Poza tym album był pomyślany jako zestaw kołysanek dla córki Stapletona i był nagrany na wadliwym sprzęcie (przebicie na obudowie) co pozwoliło manipulować dźwiękiem w nieprzewidziany przez producenta sposób. We wkładce jest zawarte podziękowanie dla "elektryczności".Wędrowycz pisze: ↑7 lat temu Właśnie poznaję dziś "Soliloquy For Lilith" Nurse With Wound, jakaś wersja rozbudowana na 3 cd, łącznie 8 kawałków, najkrótszy ok. 17 minut. Niby jestem dopiero w połowie, ale już wiem czego się można spodziewać po całości. Mocno wkręcająca, hipnotyzująca i dronująca podróż wgłąb niepokojącego umysłu. Mnie osobiście jako muzyka tła odpowiada bardzo. Dziwi mnie natomiast, że podpinają pod ten album też łatkę industrial, gdzie tak naprawdę dla mnie to tylko misz masz dark ambientu i dronów.
Ten fragment wkładki czytałem i nie bardzo wiedziałem o co kaman dzięki za wyjaśnienie. Time Machines nie znam, ale od Coil się póki co trochę odbiłem, bo choć "Horse Rotorvator" i "Musick To Play In The Dark" to dobre materiały, ale chyba liczyłem na więcej i dlatego na tym się narazie moje poznawanie kapeli zakończyło.
Wszystko spoko tylko z tego co kojarzę to "Fetor" to wcale nie są nagrania Pure.
Nie chce mi się za bardzo tłumaczyć, więc po prostu zacytuję info z discogs.com:
Wszystko jasne?According to the members of the band, there were never any official releases of music by Pure, aside from a handful of compilation appearances. After the break up of the group, Matthew Bower formed the new project Total, and Alex Binnie joined Zos Kia. During this time, Mark Durgan of Birthbiter asked Matthew if he could release material by Pure. Matthew did send him some solo material (basically Total recordings) which were then issued under the Pure. However, these were not representive of the original group or its sound, and is a Pure release in name only.
Całkiem ciekawy materiał to był - posłucham sobie może w najbliższym czasie, bo już nie za bardzo pamiętam.Wędrowycz pisze: Zdecydowanie jest to wartościowy muzyczny ochłap, a zwracając uwagę na rok wydania tegoż, tym bardziej ma u mnie szacun.
Jeśli masz ochotę na więcej gitar, transu i noise rockowych wtrętów koniecznie sprawdź Ramleh - Hole In The Heart. To żelazny klasyk.Wędrowycz pisze: ↑6 lat temu Właśnie sprawdzam chwalony przez wiele osób z tych klimatów Pure "Fetor" z 1987 r. i kurna, zajebiste to. Transowe, klimatyczne, rytmiczne, wpadające w ucho i jak na power electronics dość mocno słuchalne. Co prawda mamy tu miks muzyczny, bo motyw przewodni to power electronics, ale są też gitary z różnymi efektami ponakładanymi, jest trochę noise rocka, trochę death industrialu, a nawet drone np. w kawałku "Fulcrum/23". Zdecydowanie polecam, zabierałem się od dawna za ten materiał jak pies do jeża, a tu takie fajne dziwactwo.
Spoko loko, już mam sprawdzone, ale nie porwało mnie tak mocno jak Pure jednak. Najwyżej odświeżę sobie i sprawdzę jak teraz wejdzie
Kolejny klasyk, dość eksperymentujący - bezlitosne When Pornography Is No Longer Enough, The Victim As Beauty, dronujące The Fall Of Nature czy ambientowe Pigdaddy, Blue Rabbit...Wędrowycz pisze: ↑5 lat temu Teraz leci Sutcliffe Jugend i "Threnody for the Victims of Ignorance". Długaśny kolos, bo prawie 66 minut, z czego dwa wałki po ok. 25 minut i nie zapowiada się żeby słuchało się ich lekko jak "Rundtgåing Av Den Transcendentale Egenbetens Støtte" Burzum Po dość delikatnym wstępie idą trzaski i piski, które choć fajne, bo brzmiące jak rodem z fabryki jakiejś z przemysłem ciężkim, to w tle przebrzmiewają zapętlone elektoniczne pejzaże. Zobaczymy co tam dalej, bo dopiero 18 minut mam za sobą.