Nikt się za bardzo nie garnie, to parę słów ode mnie. 2018 nie zapisze się w annałach jako wybitnie udany rok dla muzyki metalowej, co więcej, uważam, że to najgorszy rok spośród ostatnich lat. Ale po kolei
1. Black metal
Pierwsza kategoria i już rozczarowanie. Nie, wróć, dla mnie ta scena umarła, odkąd na pierwszy plan wyszły te wszystkie kapelki dla hipsterów pokroju Deathspell Omega, Watain, Furia, Odraza, Funeral Mist czy Mgła. Zaś przyjemnie niespodzianki pokroju
Kły - Szczerzenie czy
Dreadful Relic pojawiają się zdecydowanie za rzadko. Ten rok jednak wygrywa Archgoat i jego
The Luciferian Crown, który ponownie dołożył do kotła, serwując rozpruwającą dupsko mieszankę siarki i szatana. The Obsidian Flame to dodatkowo najlepszy kawałek tego roku, kapitalnie złowieszczy, a zarazem bujający. W pamięci zapisał mi się też debiut
Arkhtinn, epka od
Sarkristy, Tayttymys od
Cosmic Church i nowy
Summoning, choć niestety ten jest słabszy od poprzedniczki. Tak to po staremu - zamiast agresji dominowało pitolenie i nużyzny, czego najlepszym przykładem nowe Cultes des Ghoules (co im się porobiło, ich poprzednie nagrania darzę sporą estymą) i chujowe do granic możliwości Kriegsmaschine.
2. Death metal
Tu było do przewidzenia, że po znakomitym ostatnim roku mijający 2018 będzie jawił się jako słabszy. I tak było w istocie, choć na szczęście było kilka bardzo mocnych strzałów. Przede wszystkim nowe
Hate Eternal, które bez najmniejszego wysiłku porozstawiało konkurencję pod ścianą i jednocześnie znokautowało ostatnich Morbidów. Na podium załapał się jeszcze
Tomb Mold i
Inisans z zajebistym Transition. Ponadto muszę wspomnieć o rewelacyjnym
Cardiac Arrest, mocarnym
Outre-Tombe i pięknym
Deceased, którego słuchałem niedawno na zapętleniu. Wszelkie zaś Urfausty, Necrosy Christosy, Monstrosity czy Horrendousy litościwie spuśćmy w kiblu z poranną herbatą.
3. Thrash metal
Tu rozdał bestialski wymiot od
Vomitor, którego Pestilent Death do dnia dzisiejszego jest postrachem egzorcystów niczym janusz_pol dla polek na tinderze. Ponadto świetne krążki dostarczyły takie firmy jak
Darkness,
Nocturnal Graves,
Crimson Slaughter,
Destroyer 666,
Deathstorm,
Exorcismo,
Primal Rite,
Rapture,
Deathhammer,
Accuser,
Create a Kill/.... było tego trochę, choć od trzeciego kwartału było słabo w tej materii.
4. Heavy metal
Miło mi pisać, że ten gatunek znów przeżywa mini renesans. Wbrew temu, co niektórzy próbują tu na forum forsować, nie brakowało nagrań, które szło słuchać z niekłamaną przyjemnością. Świetne płyty dostarczyły zarówno takie uznane załogi jak Riot V, Satan, Saxon, jak i młodzi adepci spod szyldów Ice War, Manacle, Rosslyn, Toledo Steel, Midnight Force, Lucifer's Hammer czy Spellwitch. Było także kilka fajnych demówek jak te od Bloodsport, Reckless Force czy Traveler. Bezapelacyjnym zwycięzcą jest jednak [glow]Convent Guilt[/glow], który dojebał FENOMENALNYM Diamond Cut Diamond. Jak ta muzyka podnosi na duchu, coś pięknego.
5. Inne
Tak naprawdę tutaj mogę tylko wspomnieć o świetnej epce od Stworza - co tu się dużo krygować, Wojsław to chyba najinteligentniejsza persona w polskim metalowym światku.
6. Nie-metal
O, tu pojawiło się parę fajnych wydawnictw. Najpierw black metalowy Winterfylleth dojebał rewelacyjnym, folkowym The Hallowing of Heirdom. Płyta znakomita do śpiewania przy ognisku w lesie. Podobnie jak Palodine z Lowborn zresztą. Sync24 dostarczył fantastyczną rzecz do słuchania w nocy - mowa o Omnious. I na koniec największa niespodzianka roku - Mela Koteluk i Migawka. Tego się nie spodziewałem - zamiast chujowego popu dostałem świetną, ociekającą melancholią płytę.
A, i koniecznie muszę wspomnieć o OLS i materiale Mszarna. Jestem zbyt wielkim laikiem, by zakładać temat, ale projekt pani Oskierko bardzo mi wszedł. Świetna, poruszająca muzyka, choć nie trafi do każdego ze względu na pewną "mantryczność", którą ociekają kompozycje. Niemniej klimat i ogrom emocji bijące z niej sprawiają, że mocno kibicuję Ols. Dla mnie najprzyjemniejsza niespodzianka i odkrycie roku.
https://www.youtube.com/watch?v=I_kjtBKyHB8