Dla lepszego naświetlenia tematu, pozwolę sobie jebnąć paroma klasykami z poszczególnych nurtów:
Astral Projection i ich Dancing Galaxy z 1997. Totalny klasyk i definicja stylu GOA - melodyjne, kosmiczne, wyjebane. Aha, zespół pochodzi z Izraela, co jest o tyle istotne, że GOA jest chyba jedynym gatunkiem muzyki popularnej, w której kraj ten wiedzie prym, każdym razie jeśli chodzi o liczbę szanowanych ansambli:
Drugim absolutnie klasycznym projektem, tym razem z gatunku typowego psytrance, będzie Hallucinogen, solowy projekt Simona Posforda (UK) i jego debiutancki album z 1995 pod tytułem Twisted:
Wracając do goa, pozwolę sobie zapodać jeszcze fenomenalny projekt Muses Rapt i tytułowy kawałek z ich debiutu Spiritual Healing z 1998:
Ale, ale - oprócz rejonów tak przyjemnych i uduchowionych, pstrance ma też mroczną twarz. Moim faworytem, jeśli chodzi o tę odnogę, jest rusek ukrywający się pod pseudonimem Psykovsky i tworzący naprawdę pojebane rzeczy:
dobre bity w tej konwencji zapodaje tez niejaki Ocelot:
A skoro jesteśmy już w temacie mrocznego psy: jeśli zobaczycie kiedyś w kontekście tego nurtu okładkę zasnutą mchem, wielce prawdopodobne jest, że skrywa się za nią dzieło z nurtu forest. To takie darkpsy, tyle że jeszcze bardziej... leśne, przy czym leśność przejawia się w sprowadzeniu formuły do pędzącego beatu i basu w otoczeni najróżniejszych efektów w stylu naćpanego puchacza:
Istnieje też coś takiego jak progressive psytracne, wbrew nazwie dość minimalistyczny i zbliżający się tym samym do zwykłego trance:
I na koniec: niech Was ręka boska broni skręcać w rejony określane mianem full-on, albowiem choć można trafić tam i na perełki, na ogól czai się w nich nikczemność, będąca skrzyżowaniem psytrance z eurodance: