deathwhore pisze: ↑7 lata temu
Pytanie takie samo, jak w przypadku pytania o pedałów: to, że nie kręcą mnie inne chłopy, nie oznacza z automatu, że mam coś do homoseksualistów, a wręcz przeciwnie, uważam, że powinni mieć prawo brać śluby i adoptować dzieci. Tak samo z ćpunami, to, że nie walę białka albo wódy, czy nie słucham Prodziży, nie oznacza, że chcę tym ludziom zaszkodzić, a znam też takich których osobiście lubię.
Ach, och, feta jest jak wóda, więc skoro wszyscy piją, to wszyscy powinni tez móc wciągać białe. Jak mnie zawsze rozwala ta argumentacja. Zawsze wtedy proszę, żeby mi taki pokazał dla porównania gościa, który wali wódę przez dwadzieścia lat i takiego, co wali z równą częstotliwością fetę. Będzie miał problem, bo w tym drugim przypadku trudno już znaleźć żywego. Poza tym, nawet jeśli uznać ten "argument inwalidę" za prawdziwy, to z faktu, że ludzie maja dostęp do narkotyku jakim jest alkohol, nie wynika, że powinni mieć też dostęp do innych. Ale "wszystko jest dla ludzi". Dragi Jungerowi, Benjaminowi i Witkacemu pozwoliły popełnić fajowe książki.
Zaś co do Prodigy, to jest to dla mnie zespół jednego krążka, a mianowicie "The Fat of The Land", a w zasadzie, to dwóch, bo dochodzi tu jeszcze singiel "Firestarter". Na nich znajdują się wszystkie, absolutnie wszystkie kawałki, które mnie jarają. Miałem nawet kasetę Basf 90 min., gdzie na dwóch stronach nagrany był tylko "Breathe" i "Firestarter", i słuchałem tego w kółko. Przez to zaliczam Angoli do grona muzyków, którzy kształtowali mój gust, bo tam przecież słychać, no na pewno nie metal, ale i
nfulence , że pozwolę sobie użyć makaronizmu. Bez Prodigy nie sięgnąłbym po Mansona, bez Mansona po Iron Maiden, bez IM po metal
par excellence, że pozwolę sobie użyć po raz kolejny makaronizmu. Zatem "The Fat..." jest dla mnie płytą - monumentem, ale chyba nie jestem wyjątkiem, bo z tego co pamiętam, tej płyty słuchała cała moja podstawówka, nawet bezzębny Adam, który kiblował trzy lata w siódmej klasie i mimo 1997 roku, a więc czasu stosunkowo trudnego dostępu do trawy, jeśli porównać go ze stanem dzisiejszym, roztaczał wokół siebie jej zapach, dla mnie bardziej obmierzły, niż zapach petów.