Ryszard pisze: ↑5 lata temu
Dla mnie akurat powrotny Macabre Eternal to majstersztyk i w palke material. Co prawda chcacy pewnie znajdzie jakis bardziej dramatyczny przyklad na powrot (prawie) z za grobu, jak chce to niech poszuka. Ja mam wyjebane.
Selekcja i urozmaicenie materialu, zolciowa kurwa finezja i kilka niezapomnianych przebojow to chyba atuty tej plyty bez mankamentow. Komercyjne czy nie komercyjne Autopsy niekoniecznie daje dupy po powrocie. Z nowych trzech kupilem se dwa albumy bo niestety zimny i niezywy material tez nagrali
Na koniec EPka. Prosze panstwa, jezeli nie slyszeliscie dobrego Slejera tak od Divine Intervention, to prosze posluchac skull grindera. Kerry King juz tak nie umie.
Przede wszystkim mówienie o "powrocie" Autopsy to takie trochę na wyrost, bo słaby to come back, skoro poza Cutlerem wszyscy właściwie cały czas kręcili się temacie takiej muzyki, a ostatnie płyty Abscess były bardzo w stylu Autopsy. A że niektórych czapeczka za mocno w główkę ciśnie, to nagle złapali podjarkę, że o kurwa powrót, hohoho.
Wiadomo, Shitfun dalej najlepsze jeżeli chodzi o pełne albumy, bo jeżeli chodzi o materiały Autopsy w ogóle, to Retribution for the Dead jest na podobnym poziomie, tylko to trochę inny styl. Skondensowana esencja Mental Funeral.
A po powrocie trochę więcej tego było niż tylko 3 albumy i Skull Grinder. Może trochę za dużo w zbyt krótkim czasie, ale mnie to nie przeszkadza. Gdybym nie był fanem takiego stylu to też by mi to nie przeszkadzało, bo nie muszę wszystkiego słuchać. Do rzeczy - singiel Horroric Obsession zapowiadał, że będzie dobrze, co nikogo zdrowego na umyśle nie powinno dziwić, bo - jak pisałem - było przecież Abscess.
Rok później, przypominam, wychodzi Tomb Within. Po nieśmiałych, aczkolwiek udanych, przymiarkach na singlu, Autopsy wraca w pełnej krasie (bo singiel oficjalnie to przecież był nagrany tylko na rzecz reedycji Severed Survival). Materiał najmocniej odwołuje się do stylu właśnie z debiutu. Aczkolwiek nie brakuje tutaj też tego bluesowo - doomowego luzu. Takie zagrywki były też na kolejnych płytach po debiucie, ale zagrane na poważnie, a tu z taką rockową butą, z takim wyjebaniem na wszystko. To poniekąd trochę novum w ramach Autopsy, chociaż powtórzę, jak ktoś słyszał Abscess to dziwić nie powinien się wcale. W każdym razie, inkorporowanie takich patentów było bardzo udane, bo dalej połączone z tą ich specyficzną psychopatyczną aurą. Bardzo udany minialbum.
O Macabre Eternal napisano chyba wszystko. Płyta bez słabych punktów. Odważny romans z heavy metalem momentami wyszedł zajebiście, romans z rockiem progresywnym (harmonie w Sadistic Gratification mogą kojarzyć się z zagrywkami rodem z King Crimson). Długa, zróżnicowana płyta której słucha się jednym tchem. Zajebista dramaturgia płyty, świetnie wyważona. W kategoriach jakości bliska Shitfun, tylko słuchając Shitfun mam wrażenie, że to wszystko tak na serio, że to rzygowiny z chorego umysłu, a tu "tylko" świetna historia rodem z horroru. Mistrzowskie partie wokalne Cutlera, który cedzi słowa jak pijany psychopata.
Na All Tommorrow's Funeralas mam wrażenie, że tytuł nie jest przypadkowy i świadomie nawiązują do Velvet Undergroud, zresztą w otwieraczu, mam wrażenie, że zawarli podobny feeling w ramach death metalu. Całe wydawnictwo to oczywiście składak, ale szczerze polecam, bo nowe numery to znowu wprowadzenie trochę nowych elementów do stylu zespołu. Poza tym znajdziemy tu Retribution for the Dead, które wielbić należy, a które w oryginalnym wydaniu lata za pieniądze chore jak muzyka na Shitfun. Jest też Fiend for Blood, za które też trzeba trochę grosza wyłożyć. No i jest na nowo nagrany numer z pierwszej demówki, więc to fajne wydawnictwo i warto je mieć.
Tu zaczyna robić się faktycznie nieco gorzej, bo Headless Ritual to taki materiał, który nic nie wnosi. Jeżeli ktoś wykazuje się bezguściem, to może sobie ją w sumie odpuścić. Ale jak ktoś bezguściem nie jest, no to jednak wypadałoby to machnąć na półkę. Chociażby dla samego potwora She Is a Funeral. Może jest jest tak dobry jak Sadistic Gratification z poprzedniczki, ale zaskakuje zwrotami akcji i doskonałą kompozycją. W ogóle cała płyta świetnie wchodzi, chociaż fakt, nie jest to geniusz. No i największy zarzut - to chyba pierwsza płyta Autopsy o której nie mogę powiedzieć, żeby w jakiś sposób rozwijała muzykę zespołu. Ot, zestaw bardzo dobrych numerów w sprawdzonym stylu.
Tourniquets, Hacksaws and Graves to wprost kontynuacja poprzedniczki. Dobrze, że zrobili sobie po niej przerwę, bo to Headless Ritual numer dwa. Bardzo podobna płyta, tylko gorsza. Tak obiektywnie to chyba pierwsze Autopsy, które można sobie odpuścić jak nie przyjmuje się muzyki zespołu jak lekarz kopert. Tak czy inaczej 50 minut schodzi mi z nią zajebiście, bo negatywne słowa potrafię rzucać na zimno, bez słuchania, ale jak już słucham, to co chwila trafiam na zagrywkę, która wprawia mnie w mały zachwyt.
O Skull Grinder coś już tam pisaliście, więc powtarzać się nie będę.