mork pisze: ↑6 lata temuDziwię się jak lubiąc metal można lubić też hip-hop, rap. To dla mnie tak samo abstrakcyjne jak "Lubię Slayer ale dobrym disco polo też nie pogardzę". To jak skosztować zimnego Żywca w upalny wieczór, w klimatyzowanym pubie, ale nadal z sentymentem wracać do smaku ciepłego, wygazowanego VIPa z biedronki przy zakurzonej szosie gdzieś pod krzakiem - takie koszmary wypiera się po prostu z pamięci i nigdy do nich nie wraca.
Nie dziwię się, tak samo jak nie dziwię się, że można lubić muzykę klasyczną i metal. Jednak hip-hop i rap nie kwalifikują się dla mnie w pojęcie 'muzyka'. I zgadza się - metal stoi znacznie wyżej w mentalnej hierarchii niż hip-hop czy rap. Dałem do pieca jak stereotypowy metaluch. Nie chcę ujmować inteligencji wszystkim ludziom odnajdujących cząstkę siebie w tym gatunku, jednak wszyscy znamy główny model jego odbiorców. Rap i metal jest dla mnie jak ogień i woda. Wprawdzie hybryda jaka wyszła z tego połączenia w postaci nu metalu była całkiem strawna, ale liceum skończyłem już dawno temu.porwanie w satanistanie pisze: ↑6 lata temuA nie dziwisz się, jak lubiąc jazz można lubić też metal?
Ale zgodzisz się, że słuchacz jazzu czy klasyki może analogicznie jak Ty dziwić się drugiemu słuchaczowi jazzu czy klasyki, będącemu też fanem metalu, po co ten w ogóle zawraca sobie głowę tą prymitywną, jednowymiarową kakofonią?
Cóż, masz w takim razie osobliwe, nie pokrywające się z powszechnym/słownikowym pojęcie tego słowa.
Trudno zaprzeczyć
Obawiam się, że znamy też główny model odbiorców metalu...
No, ja bym powiedział, że akurat ta hybryda to w 90% przypadków tragiczna pomyłka. Skoro ogień i woda, to trzymajmy je osobno. Chyba, że ktoś nazywa się Ice-T
Jak pisałem wcześniej - jednoczesna fascynacja jazzem i metalem nie jest dla mnie tak kuriozalna jak fascynacja rapem oraz metalem.porwanie w satanistanie pisze: ↑6 lata temuAle zgodzisz się, że słuchacz jazzu czy klasyki może analogicznie jak Ty dziwić się drugiemu słuchaczowi jazzu czy klasyki, będącemu też fanem metalu, po co ten w ogóle zawraca sobie głowę tą prymitywną, jednowymiarową kakofonią?
Sądzę, że znając stereotypowego odbiorcę metalu i rapu, ten pierwszy niesie za sobą mimo wszystko znacznie mniej negatywnych skojarzeńporwanie w satanistanie pisze:Obawiam się, że znamy też główny model odbiorców metalu...
To ciekawe, biorąc pod uwagę, że muzycznie przepaść miedzy jazzem a metalem jest zdecydowanie szersza, niż ta między metalem, a hip-hopem.
Nie wiem, czy akurat stereotypy są właściwym punktem odniesienia. Zresztą - jeśli słucham hip-hopu nie będąc członkiem tego okręgu subkulturowego, to chyba jasne, że interesują mnie rzeczy ciekawe tekstowo i muzycznie, a nie średniacka masówka, którą kiedyś był osiedlowy patorap o jebaniu policji, a teraz jest chyba (bo do końca się nie orientuję) ten cały trap z dziwnymi bitami, autotunem i stękaniem o robieniu hajsu.
Można i tak, choć IMO do batalii temu daleko, ot - kulturalna wymiana zapatrywań cechująca się chyba - mimo wszystko - wzajemnym zrozumieniem.
Po prostu nie słyszałeś dobrego rapu, jest sporo rzeczy w tym nurcie które są bardziej ekstremalne od kapel metalowych. Na początekmork pisze: ↑6 lata temuWychowywałem się na blokowisku wśród hip-hopowych bitów. Po dziś dzień mam znajomych , wiernych fanów rapu, którzy nadal próbują przekonać mnie do tej muzyki serwując mi co jakiś czas przeróżne 'perły' do odsłuchu. Od klasyków po nowości. Za smarka ktoś puścił Scyzoryk Liroya i było "o rety, rety" ale usłyszałem metal i cóż...wszystko się skończyło a raczej zaczęło.
Dziwię się jak lubiąc metal można lubić też hip-hop, rap. To dla mnie tak samo abstrakcyjne jak "Lubię Slayer ale dobrym disco polo też nie pogardzę". To jak skosztować zimnego Żywca w upalny wieczór, w klimatyzowanym pubie, ale nadal z sentymentem wracać do smaku ciepłego, wygazowanego VIPa z biedronki przy zakurzonej szosie gdzieś pod krzakiem - takie koszmary wypiera się po prostu z pamięci i nigdy do nich nie wraca.
Rozumiem nie lubić gitarowego, mocnego oraz szybkiego grania i hip-hop to jest to w czym się odnajduję. Ale w tym przypadku czytam i oczy przecieram ze zdumienia.
Mam propozycję: nie w dziesięć minut, ale dysponując dowolnym czasem napisz coś porównywalnego do hitowego kawałka maksymalnie komercyjnego rapera jakim jest Eminem:
Nie, nie - cloud rap to jeszcze coś innego jest. Melancholijny nastrój, smutne dźwięki - kucyki to łapią, bo łatwe i np. taki Bones ma dlugie wlosy, jest ladny i mial koszulke Darkthrone!!!!!!!!porwanie w satanistanie pisze: ↑6 lata temuNo właśnie jak też nie wiem, bo trafiłem też na info, że to jest "cloud rap" (od soundclouda), nie wiem też o co chodzi z tym, że co drugi typ w tym biznesie nazywa się teraz Lil Cośtam (Peep, Pump, Xen, Uzi cośtam...), to jakaś pokoleniowa opozycja do ery Bigów (L, Notorious, Pun) czy jak? Zresztą chuj z tym, może lepiej nie wiedzieć, będzie człowiek spał spokojniej.
No, to chyba oczywiste, że inaczej jak w kategoriach kuriozum rozpatrywać tego nie sposób.