2008 - Night EternalCzłowiekMłot pisze: ↑3 lata temuSpoko, umknęło mi to info.
Swoja drogą po "Memorial" i "Under Satanae" bohaterowie tematu niczym pozytywnie mnie nie zaskoczyli.
1755 bardzo dobra płyta. Niedoceniana, może przez język?CzłowiekMłot pisze: ↑3 lata temuNight Eternal słuchałem w okolicach premiery, podobnie było z Alpha Noir/Omega White no i niestety nie przyciągnęły mnie na dłużej. Ne wiem jak byłoby dziś. Tego ostatniego albumu nie sprawdziłem jeszcze, a koncept ciekawy.
Z portugalskich rzeczy polecam Sinsitro - potężny post-metal z kobieciną która śpiewa w stylu fado, wyjątkowa mieszanka.kurz pisze: ↑3 lata temuNo nie wiem, to chyba nadużycie.. Tak czy inaczej album z potężnym brzmieniem i świetnym wokalem, a ten portugalski miodzio.
Istotny jest także kontekst (stąd pewnie śpiewane po portugalsku), wokół którego rozwijają się kompozycje. Każdy kto będzie miał ochotę, może sobie sprawdzić co się wydarzyło w Lizbonie w rzeczonym 1755-ym roku.
Ha ha dobre. Ale nie sądzę, że czytelnicy Metal Hammera słuchają Moonspell - jakoś mi to nie pasuje do wizerunku archetypu "groźnego" metalowca z wygoloną klatą (a może bardziej wygoloną i odrośniętą), takiego stałego bywalca siłowni, z herami spryskanymi jakimś wzmacniającym aerozolem.DiabelskiDom pisze: ↑3 lata temuDla mnie natomiast wszystko to, co wyszło po The Antidote to już była napompowana, plastikowa chujnia dla czytelników Metal Hammera.
Napuszony, gotycki w chujowym znaczeniu black raczej. Ale co kto lubi, jeden lubi Clandestine Blaze a drugi Dimmu Borgir... Oh wait.
To co powiedzieć o Darkness and Hope, wydanym właśnie przed The Antidote?DiabelskiDom pisze: ↑3 lata temuDużo więcej "chujowego" jest właśnie na płytach od Antidote w górę.
Dla mnie to niestety odwiecznym piętnem Moonspell jest to mieszanie zajebistych hiciorów z wzdrygającym gotykiem i w zasadzie na każdej płycie jest na liście kawałków gówno. Na Sin/Pecado chyba go najmniej, bo zdaje się wyłącznie epkowy 2econd Skin (mam/miałem koszulkę!). Akurat Wolfheart jak dla mnie za długi, podobnie Irreligious, gdzie się mieszają przeboje wiekuiste typu zamykacz z niebywałym gotem-szrotem, choć w czasach gimnazjalnych słuchałem tego iście religijnie. The Butterfly Effect mnie nie przekonuje za bardzo, taki tam ok eksperymencik, do poprzednika - bez podjazdu.DiabelskiDom pisze: ↑3 lata temu(...) niż te późne wypociny, gdzie nawet jeśli trafi się jakiś w miarę spoko kawałek, to ta jaskółka wiosny nie czyni.
Oczywiście to sama prawda. Piszę to jako zwolennik tęczowej ideologii gender. Jednocześnie Moonspell to gówno - piszę to jako miłośnik muzycznej ekstremy, pięknych melodii, monumentalnego brzmienia i znakomitego wokalu.
Jestem bardzo ciekaw jakiej płyty nie masz? I z jakiego powodu.Zsamot pisze: ↑3 lata temuTen utwór równie dobrze zapowiada, co nic nie zapowiada. Inna maniera wokalna, dwugłos... Szczerze w tym ostatnim nie upatruję jakiś rewelacji. Do lutego daleko. Cóż, zobaczymy, na razie nie rozbudziło mej ciekawości w ogóle. Pisze to z pozycji fana, który tylko jednego albumu nie ma na półce.