Wiadomo, metal till death, ale warto czasem posłuchac czegoś innego. Np. Madonny Louise Ciccone, czyli "Królową popu". Płyt wydała trochę, ja osobiście najbardziej lubię pierwsze płty do Erotica. Jak tam, przyzna się ktoś, że słucha?
1983: Madonna
1984: Like a Virgin
1986: True Blue
1989: Like a Prayer
1992: Erotica
1994: Bedtime Stories
1998: Ray of Light
2000: Music
2003: American Life
2005: Confessions on a Dance Floor
2008: Hard Candy
2012: MDNA
2015: Rebel Heart
1986: True Blue
1989: Like a Prayer
1992: Erotica
1994: Bedtime Stories
1998: Ray of Light
2000: Music
2003: American Life
2005: Confessions on a Dance Floor
Te posiadam, do tego 3 DVD. Bardzo dobra muzyka rozrywkowa. Obawiam się, że Madonna za mocno chce być na topie i ostatnie albumy są takie nijakie, bez Niej, za to z pretensją, a sama zainteresowana ma problem pogodzenia się z wiekiem.
Użytkownika cechuje brak gustu i w ogóle elementarna słabość do tandety muzycznej.
Nie słucham, ale jak wiem, że wieczorkiem będzie gruba impreza i chcę się wczuć w klimat, to ten kawałek najlepiej mnie w taki stan wprowadza. Jeden kawałek, w dodatku z motywem podkradzionym Abbie, ale na parkiet idealne.
Jak coś z wczesnych płyt leci w pracy z radia, też nie przełączam, bo da się tego słuchać w przeciwieństwie do dzisiejszego popu. Jakiś nowszy numer też miałem okazję słyszeć i syf nieziemski, ale tak to jest, jak robisz numer z plastikową Nicki Minaj.
Ryszard pisze: ↑6 lat temu
Trochę za dużo wina, przystojny kolega w koszulce Dissection, At the Gates z dyktafonu... I zaraz pedałują się tekie satany w parku na ławce, za ręce się trzymają... Teczowy Black Metal hahahaha
Bardzo sobie cenię, wiadomo, stare płytki lepsze, ale i na nowych jest parę spoko hitów. Może po Confessions on a Dancefloor to nie bardzo już, Hard Candy jeszcze nieco na siłę.
True Blue sobie kupiłem za 5zł na winylu, ale samej Madonny najlepszy hit to jednak Frozen z obsypanej nagrodami Ray of Light. Za inspirowany serią filmów dokumentalnych, w tym Koyaanisqatsi teledysk do samego Ray of Light, Jonas Akerlund, reżyser Lords of Chaos i pierwszy perkusista Bathory, otrzymał zresztą nagrodę Grammy. True Blue zawiera za to sporo bywalców list przebojów, jak choćby tytułowy utwór, Papa Don't Preach czy La Isla Bonita.
A Lady Gaga to pisała Madonnie kawałki przed rozpoczęciem swojej własnej solowej kariery, także tego.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
wikipedia pisze:(...) Madonna was very keen to record the vocals, and was disappointed when the two-to-one vote went in Fraser's favour. Fraser wrote the song's lyrics, inspired by the works of French philosopher Gaston Bachelard (...)
wikipedia pisze:Elizabeth Fraser jest szkocką piosenkarką znaną przede wszystkim z przynależności do zespołu Cocteau Twins (od 1981). Charakteryzuje i wyróżnia ją delikatny, abstrakcyjny wokal śpiewany w wymyślonym języku (o celtycko-anglosaskim brzmieniu), powstałym ze zbitek słów i niezrozumiałych fraz. Dzięki temu znaczna część utworów Cocteau Twins nie została do końca poznana.
Elizabeth Fraser gościnnie udzielała głosu w utworach This Mortal Coil[3] oraz The Wolfgang Press[4], natomiast po rozpadzie Cocteau Twins w 1998 roku podjęła karierę solową, a także współpracowała z innymi artystami, tj.: Jeffem Buckleyem, Craigiem Armstrongiem, Massive Attack (np. utwór Teardrop), The Future Sound of London, Nobukazu Takemura, Yannem Tiersenem oraz Aphex Twin (utwór Let my fish loose) i Peterem Gabrielem.
Do filmu Władca Pierścieni zaśpiewała utwory "Lothlórien: The Lament for Gandalf", "Isengard Unleashed" i "Haldir's Lament".
To co Rychu opisałeś, to nie jest w sumie nic odkrywczego, ale faktycznie może uchodzić za ciekawostkę
Co do samej Madonny, to nigdy się za bardzo w jej twórczość nie zagłębiałem, ale większość hiciorów znam czy to z radia, czy telewizorni. Swoją drogą ostatnimi czasy niejednokrotnie myślałem, czy by właśnie nie zabrać się i posprawdzać co nieco, bo te szlagiery to w sumie fajnie bujają jak lecą w tle. Może być zatem przyjemnie. Poza tym młoda Madonna to naprawdę ładna babka była.
Dla mnie ciekawostka bo nie wiedzialem a jak tobie czy Pionierowi nie pasuje to to akurat regularnie me jebe.
Tak chłopczyki, wszystko wiecie, wszystkiego sluchaliscie i jestescie najwazniejsze metalowce PRLu. Lepiej?
A gracie w jakims znanym zespole? Tak tez myslalem.
Beda tu po Rysiu skacowanym jezdzic. Pedaly.
Ostrzezenie od moda dla Pioniera i Wedrowicza. Jeszxze raz i przy najblizszej czarnej mszy staniecie sie ofiara dla szatana pana naszego.
Tworczosc "poza komercyjna" pani Elizabeth Fraser bedzie sprawdzana. Moze watek skoro znacie od lat. Wrdrowicz, odswiezysz???
!Polacy, to murzyni europy. Black Lives Matter!
Belzebóbr5 lat temu
Tormentor
Posty: 1372
Rejestracja:7 lat temu
Belzebóbr
Madonny 'Like a Prayer' bardzo fajne. Reszty nie słyszałem.
Stare nagrania Madonny mniej lub bardziej zajebiste. Ray of Light to ostatni z fajniutkich materiałów, bardziej stonowany i ambientowy. Potem trafiały się jakieś sensowne kawałki, ale ogólnie im bardziej syntetycznie tym gorzej.
Ogólnie takie hiciory jak Like a Prayer, Express Yourself, La Isla Bonita, Power of Goodbye, Frozen czy Erotica, że tak co bardziej znanymi polecę, zawsze i wszędzie wzbudzają moją radość i uśmiech na ryju.
Rychu bez spinania dupy i obrażania się proszę, w końcu dorosły jesteś, a nie jakiś dzieciuch.
Co do Pani Elizabeth Fraser, to kojarzę ją tylko i wyłącznie z wspomnianego kawałka Massive Attack, reszty twórczości nie znam, choć z tego co opisałeś wynika że pewnie coś mi się przewinęło jeszcze, tyle że nie skojarzyłem.
Wędrowycz pisze: ↑5 lat temu
Co do Pani Elizabeth Fraser, to kojarzę ją tylko i wyłącznie z wspomnianego kawałka Massive Attack, reszty twórczości nie znam, choć z tego co opisałeś wynika że pewnie coś mi się przewinęło jeszcze, tyle że nie skojarzyłem.
Koniecznie poznaj album Treasure. Tutaj na początek z jutuba:
I przepraszam, że w temacie o innej pani. Chociaż żeby nie było, kilka teledysków widziałem, siostra plakat miała. A może to mój był?..
Wędrowycz pisze: ↑5 lat temu
To co Rychu opisałeś, to nie jest w sumie nic odkrywczego, ale faktycznie może uchodzić za ciekawostkę
Co do samej Madonny, to nigdy się za bardzo w jej twórczość nie zagłębiałem, ale większość hiciorów znam czy to z radia, czy telewizorni. Swoją drogą ostatnimi czasy niejednokrotnie myślałem, czy by właśnie nie zabrać się i posprawdzać co nieco, bo te szlagiery to w sumie fajnie bujają jak lecą w tle. Może być zatem przyjemnie. Poza tym młoda Madonna to naprawdę ładna babka była.
W sumie racja, ja też zbytnio nie interesowałem się jej twórczością. Kojarzę fenomenalny kawałek Frozen, a tak poza tym zupełna pustka. Jeśli chodzi o muzykę kobiecą, to uwielbiam: Amy Winehouse, Lanę Del Rey i Adele. Tutaj akurat mamy do czynienia z muzyką na najwyższym poziomie wokalnym, produkcyjnym i widowiskowym. Adele to ubóstwiam za Hello i Skyfall, Lanę za Summertime Madness i Born to Die (polecam świetny cover Tiamat), a Amy (szkoda, że już jej z nami nie ma) za Back To Black i You Know I'm No Good.
Lubię chyba tylko Frozen, może też szczególnie z tego względu, że teledysk robił znany reżyser Chris Cunningham, znany z bardziej abstrakcyjnych, nie mówiąc pojebanych rozwiązań (Aphex Twin - Windowlicker, Rubber Johnny, Come to Daddy, Squarepusher - Come on my selector, reklamy konsoli PSX).
Edit: W ogóle to jestem zaskoczony, że na tym forum jest taki temat.
Nie ma się czemu dziwić, nasze forum to nie zbieranina dzieciaków co to dopiero poznają co to metal i z czym to się je. Mamy tu większość w słusznym wieku, co to wielu rzeczy słucha, nie ogranicza się wcale.
Wracając do tematu, to mam przerwę od sprawdzania Madonny, natomiast wspomniane niżej Lana Del Rey i Adele pochłonęły mnie w międzyczasie mocno. Zatem jeszcze Amy Winehouse muszę rozpracować, bo raptem parę wałków znam. Kiedyś kobiece wokale wydawały mi się miałkie. Z wiekiem doceniam mocno.
Już w latach 90 mnie wkręcała bohaterka tematu, jak również panie udzielające się np. w Apollo 440, The Prodigy czy Massive Attack lub Portishead. Tam zarówno w samplach jak i całych wałkach. Potem doszła Björk, za nią Diamanda Galas. W miarę jak lata leciały dochodziły kolejne wokalistyki, te u Satyricon czy Lux Occulta, Hagalaz Runedance (Pani Haugen znaczy się), Hekte Zaren i poszło. Przywykłem do kobiecych wokali i co rusz gdzieś grzebałem i poznawałem. Teraz z nieskrywaną przyjemnością poznają kolejne wokalistki obdarzone niecodziennymi głosami nie tylko dające radę, ale dosłownie miażdżące mózg. Na krajowej scenie np. Brodka w której głosie się w sumie zakochałem, bo słucham często gęsto. Podobnie jak wcześniej Nosowskiej i Chylińskiej, które też mają charakterystyczne, aczkolwiek diametralnie inne barwy głosu.
Ostatnie albumy mnie nie przekonują. Za mocno chce być Madonna na topie, może to jej recepta, której ja nie rozumiem, choćby z racji innej niszy muzycznej... Ale jej posunięcia na gruncie prywatnym i nieudolne tuszowanie wieku są coraz bardziej rozpaczliwe.
Niestety, trzeba przywołać osobę Tiny Turner, by wskazać, że można się starzeć z klasą.
Z nowych, no nie tak nowych, to oczywiście Adele, Lana.
Polska to Brodka. No i masa dziwadeł, co Ślubna słucha.
Użytkownika cechuje brak gustu i w ogóle elementarna słabość do tandety muzycznej.