Słuchanie rapów na komórce?? Kto to widział na takiej Silesii! Toż to skandal prawie taki jak występ Craft tamże.... A nie, czekaj....
No i cóż rzec? Kolejna zajebista edycja zajebistego festu za nami. Przedobre towarzystwo, przedobre alkohole wlewane do ryja, przedobre zespoły na scenie oczywiście przedobrze brzmiące. Aha, przedobry klimat obozu w lesie, bo, jak wiadomo, niektórzy jadą tam dla klimatu pola namiotowego, a ja jednak jestem zdania, że sam klimat nie mógłby w takiej formie istnieć bez tego, co się odkurwia na scenie i w grodzie.
A no właśnie, scena w grodzie. Od razu zacznę od tego, że nie jestem fanem żadnej z dwu największych gwiazd festu, czyli Bulldozer i Razor. Występy oczywiście widziałem, ogólnie było to fajne, ale jednocześnie nie było tym, co mnie przyciągnęło na tegoroczną Black Silesię. Było nią za to, tzn jedną z rzeczy, Mortuary Drape. Słodki Jezu, na kruchym spodzie, dla mnie to zdecydowanie występ pierwszego dnia. Nie dość, że zero odjebania występu byleby tylko był, nie dość, że zero fakapów, jak swego czasu w Łodzi to jeszcze przede wszystkim jak to zajebiście zabrzmiało i jakie zajebiste hity były grane. Praktycznie hit za hitem, nie do końca, jak słyszałem jakieś tam głosy po recitalu, że"z bangerów tylko
Primordial" Mównica i wiadome stroje uzupełniały całość doskonale. Rozpierdol i podskakiwanki podsceniczne musiały dopełnić tego obrazu. Wendżins from bijond! Wendżins from bijond!
Drugą rzeczą z pierwszego dnia, która sprawiła, że majtki zostały naznaczone ejakulatem, było Pale Spektre, znane mi właściwie z nazwy, a ściślej z osoby Helgi, zwanej też Heklą, która widziana była w zeszłym roku z inną kapelą, a mianowicie Hadopelegyal. Tamci grali o jakiejś 15, tutaj natomiast Blade Vidmo zamykało dzionek, mogąc popisać się świeczkami i kadzidełkami sprawiającymi, że cmentarna aura rozlewała się wszem. A jak grali? Zajebisty, gniotący, drawingdownthemoonowy war metal dla prawdziwych maniacs, którzy również dopisali pod sceną napierdalając łbami jak pojebani.
Pierwszego dnia widziałem jeszcze Goatcraft, który jednak mnie znużył oraz Hetzer, po którym dużo sobie obiecywałem, pamiętając ich ze starej trasy z Infernal War i Stillbornem. No i chyba nastawiłem się za bardzo, bo czegoś mi w tym występie brakowało, jakiejś takiej iskry, tego błysku spomiędzy technikaliów i chaosu. Na papierze do niczego przyjebać się nie mogłem, ale jednak wychodziłem z niedosytem.
Aha, jeszcze Eurynomos, którego w ogóle nie znałem, a który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył swoją wybitnie koncertową muzyką. I tym samym dzień pierwszy dobiegł końca i można było bawić się dalej.
Drugi dzień stanął dla mnie pod dwoma znakami. Denial of God i Craft. To były hordes dla których się tam zjawiłem, i na całe szczęście na występ Deniali ziomki mnie wyrwały z alkoholowych marzeń sennych, bo mogłoby się to różnie skończyć. Jednak udało się i mogłem po otrzeźwiającym potrząśnięciu włosiem przez pierwsze dwa numery ruszyć w hulanki pod scenę. A było do czego hulać! Zdecydowanie występ dnia numer dwa, przede wszystkim z tego powodu, co w przypadku Mortuary Drape, czyli hity, brzmienie, hity, brzmienie i jeszcze raz hity. Warto nadmienić, że hity mają tak hiciarskie, że jakiekolwiek skrócenia itp nie wchodzą w grę i np takie
Horrors of Satan poleciało w pełnej, 13-minutowej wersji, ku uciesze gawiedzi, w tym niżej podpisanego, wznoszącemu pięść do pana bozi w rytm refrenu. Cóż to był za koncert, to ja nawet nie. Aha, grali w zachodzącym słońcu, stojąc na wprost jego tarczy, co kompletnie nie ujmowało klimatu i zajawki do grania, bo muzycy nakurwiali jakby jutra miało nie być.
Tuż po nich na scenę wyjebał Craft. Muzycy w komiarkach, poza wokalem, który bez zbędnych ceregieli przeszedł do chłosty. Tak, to chyba najlepsze określenie tego skurwysyńsko świetnego występu. Surowo, lodowato, niesympatycznie. Czyli tak, jak powinien brzmieć gęsty, zimny black metal, w którym wsiowe melodie ustępują wściekłemu napierdolowi. Tak różne od, jednak również black metalowych, poprzedników i jednocześnie tak samo zajebiste. Liczyłem na nich, jednocześnie nie oczekując niczego konkretnego, a czułem się mega spełniony tym gigiem. Drugi najlepszy występ drugiego dnia.
Tak to wyglądało, kochane metale. Ludzi bardzo dużo, chociaż jednak mniej, niż rok temu. Całokształt wyjazdu, jak pisałem, od czwartkowego bifora, po ostatnie występy w sobotni wieczór totalnie zajebisty. Widzimy się, rzecz jasna, za rok, na kolejnej edycji festiwalu, która oczywiście ma się odbyć i mam nadzieję, że zagra tam reaktywowany Master's Hammer z not for the first in Poland full
Šlagry set
A poza tym mam nadzieję, że zagra tam kapel, o którego wizycie mówiło się na Black Silesia Open Air 2023, a tym kapelem będzie....