#37
Nucleator 3 lata temu
Ragehammer to idealny przykład zespołu, który lepiej niż na płytach studyjnych sprawdza się na żywo. Nie inaczej jest z drugim albumem, który choć jest porządną, nieustanną niemal młócką, to jednak nie oddaje on do końca, jak zabójczą załogą jest polski ansambl. Tak jak jednak wspomniałem, to nadal kawał bardzo fajnej muzyki, która jest kontynuacją nurtu obranego na debiutanckim Hammer of Doctrine. Dostajemy więc siarczysty i przepełniony agresją thrash metal, z riffami zdzierającymi skórę z twarzy i jadowitymi wokalizami Heretika. Sporo tu chwytliwych zagrywek gitarowych takich jak choćby te melodyjne gitary na wstępie do mocarnego "Na pewną śmierć". A jednocześnie to nadal zabójcze kawałki, napierdol jest tu niemal non stop, co powoduje, że bardzo łatwo podczas odsłuchu o próby demolowania najbliższego otoczenia albo o nabawienie się przez zapamiętały headbanding swoich mięśni karku do ich sztywności.
Oczywiście muszę wspomnieć o wieńczącym całość Prophet of Genocide part II (Mother Winter Eternal), który moi znamienici przedmówcy określili jakio "kawałek pod Primordial". Dla mnie słychać tu jeszcze echa Destroyer 666, jednak tu jestem zmuszony zaznaczyć, że jeśli chodzi o takie epickie, podniosłe klimaty, to K. K. Warslut jest dużo, dużo lepszy w tej dziedzinie. No i zdecydowanie irytuje na płycie odgłos werbla, co najbardziej słychać właśnie na tym ostatnim kawałku. No niestety, polscy realizatorzy znowu musieli coś spierdolić, choć o tragedii a la Legion Antychrysta nie ma tu na szczęście mowy.
Mimo jednak tych wszystkich bolączek Into Certain Death to nadal bardzo dobry krążek, który z czystym sumieniem mogę polecić. A przede wszystkim to polecam się przejść na ich koncert, gdy cały ten koronawirus w końcu się uspokoi.
Ryszard pisze: ↑5 lata temu
Trochę za dużo wina, przystojny kolega w koszulce Dissection, At the Gates z dyktafonu... I zaraz pedałują się tekie satany w parku na ławce, za ręce się trzymają... Teczowy Black Metal hahahaha