Otoz to. Cannibal Corpse to popluczyny po starej legendzie, cisna na calego a wychodzi z tego niesuchalny kloc. Jeszcze kilka lat temu za 'Bloodthirst' bylo dobrze, w obliczu tego co nagrywaja teraz nie mam dla nich litosci, trzecia liga.Blind pisze: ↑6 lata temuZ Cannibalami mam ten problem, że ilekroć słucham płyt z Corpsegrinderem to mam wrażenie, że to takie trochę bezduszne napierdalanie. Za czasów Barnesa miało to więcej polotu i pasji. Zdecydowanie częściej wracam do pojedynczych utworów (a to u mnie raczej rzadkość, bo muzyki słucham w 90% pełnymi płytami) niż do całych krążków. Na nowy nie czekam, mam tyle zaległości, że lepiej tym się zająć.
A Skeletal Domain słyszałem, dobrze robiły mi może z dwa, trzy kawałki :pPioniere pisze: ↑6 lata temuNowy to jeszcze nie wiadomo, jak będzie w całości odbierany, ale po tak udanych poprzednikach spodziewam się podobnego poziomu. Także @Blind nie patrząc na inne zaległości, powinieneś sprawdzić w dwa ostatnie zajebiste albumy - Torture i A Skeletal Domain, które są znacznie bardziej zakorzenione w klasycznej formie DM-u niż jego brutalnej wersji.
Jeszcze lepiej posłuchać Despacito - tego słuchają wszyscy.KörgullExterminator pisze: ↑6 lata temuTa sama ranga co nowe SFU, nikt tego nie slucha. Juz lepiej odpalic Archspire lub Decapitated.
I właśnie dlatego. Nie lubię death metalu proponowanego przez oba wcielenia Cannibal Corpse.
No niestety, ale poza pierwszym utworem i wcześniej pierwszym wypuszczonym "Code of the Slashers" na płycie nie usłyszymy kompletnie niczego ciekawego. Tak słabej, pozbawionej pomysłu, brutalności i świeżości, do granic przeciętnej i niezapamiętywalnej płyty Cannibal Corpse jeszcze nie nagrało. Jak na ich standardy to słabiutko, a konfrontując to z czym wyleciały w tym roku takie kapele jak Immolation, Dying Fetus, Incantation, Origin jest beznadziejnie. Nawet nowy Suffocation wciąga ten cały "Red Before Black" nosem.
Dla mnie też dalej Cannibale wciąż na topie, ale obiektywnie rzecz biorąc to na tle tegorocznych Immolation czy Incantation (jak już o tuzach death metalu mówimy) to Cannibale i Morbidzi wydali płyty zaledwie dobre. Mimo wszystko i tak wszystkie te 4 kapele w dalszym ciągu, niezmiennie od lat, są w czołówce ulubionych death metalowych kapel. Poza tym powtórzę się po raz któryś już tam z kolei - Cannibale idealnie potrafią połączyć chwytliwość kawałków, z techniką na wysokim poziomie i brutalnością, a to już uważam duża sztuka. No i jeszcze jedno - ciężko znaleźć kapelę, która od tylu lat jest na scenie, wydała tyle albumów i autentycznie nie wypuściła dotąd żadnego gówna (przynajmniej ja tak to widzę). 14 albumów na koncie i wszystkie co najmniej dobre. Zresztą tak samo widzę dyskografie Incantation i Immolation. Bo z Morbidami wszyscy wiedzą jak jest
Nie wgryzłeś się waść widać wystarczająco w to gnijące mięcho
TAK! Takich wizualizacji jakiejś gargantuicznej rzeźniczej machiny, jak przy From Skin To Liquid, to chyba przy niczym na trzeźwo nie miałem.deathwhore pisze: ↑5 lata temuSłuchając nie mam problemu żeby zwizualizować sobie sceny tortur, jakiegoś okładania młotkiem po głowie czy innych przyjemności.
Zgadzam się w 100 %. Ja jeśli podejmuję się słuchania kolejnej płyty takiej kapeli jak Cannibale to nie oczekuję super świeżości, eksperymentów, powtarzania sukcesów etc. Po prostu odpalam kolejną płytę CC i liczę na blasty Mazurkiewicza, porządny growling i wiosła oraz oczywiście na flaki z juchą. Co z tego, że po raz kolejny - właśnie chodzi o tą stylistkę i o te patenty. Ma być Hammer Smashed Face aż miło.
A chuja Hammer Smashed Face nie ma już od wieków, to już zupełnie inny zespół.
Jak to nie...przecież jest na koncertach.A chuja Hammer Smashed Face nie ma już od wieków