- 1
- 2
Mam trochę podobnie. Czasem bardziej potupajczo, czasem bardziej grobowo, ale po prostu dobry death/doom.
Belzebóbr pisze: a ja jak najbardziej słucham muzyki z tidala i spotifaja, o wiele lepsze to i poręczniejsze niż słuchanie z jakichś śmiesznych CDków. Przynajmniej można się do głośnika na bluetooth podłączyć
Belzebóbr pisze: a ja jak najbardziej słucham muzyki z tidala i spotifaja, o wiele lepsze to i poręczniejsze niż słuchanie z jakichś śmiesznych CDków. Przynajmniej można się do głośnika na bluetooth podłączyć
Zgadzam się.Nebiros pisze: ↑3 lata temuNie. To nie jest jeden chuj. Dla mnie po prostu Apshyx od kiedy ich znam zawsze był dobrym zespołem, który lubię, aczkolwiek nigdy uważałem siebie za jakiegoś ich arcywielkego fana i żaden ich album nigdy mnie nie chwycił aż tak za serce, żeby go wynosić pod niebiosa na rzecz pozostałych płyt.
Jak mam ochotę posłuchać bardziej syfiastego i grobowego Asphyx to słucham "Last...". Jak mam ochotę na legendarne już piwko, metal i czołgi - bo czasem też mnie na takie granie nachodzi ochota - to puszczam nowsze. Chociażby właśnie takie "Death...".
Nie próbuj na wszelką cenę upraszczać mojej opinii, że dla mnie ich płyty to jest jeden chuj. Po prostu wszystko od nich sprawia mi frajdę
Nówkę też słuchałem. Fajna, potężna, apshyxowa. Dobre brzmienie. Czy się w chuj wybija na tle innych? Nie.
Chciałem dokładnie to samo napisać, zaczynałem ten album już 10 razy, wchodzi zajebiście, ale w połowie już śpię i faktycznie tylko 1 i 2 bdb.EdusPospolitus pisze: ↑3 lata temuDziwny ten nowy album, 2 pierwsze kawałki zaskakująco rozpierdalające, pozostała część dosyć nierówna. Albo wlatuje "typowe Asphyx" albo "melodyjne Asphyx". Takie wstępne odczucia, czyli raczej bez szału
Czy Overkill to nie wiem, ale przesympatyczne echa Metallici są na pewno.
Ot i sedno. Cieszę się, że zrządzeniem losu koleś, który w moim miasteczku handlował na targu kasetami, miał w katalogu (tekturowym pudle znaczy) właśnie "Embrace The Death". Esencja.kurz pisze: ↑rok temuMi płytka z zeszłego roku dupy nie urwała, ale może to nie był odpowiedni moment. Tak czy inaczej wracając do prehistorii to debiut, który nie wyszedł jako debiut, czyli Embrace The Death to jest kawał grania, które dupę urywa za każdym odsłuchem, ciężkie, potężne, obskurne brzmienie, grobowy wokal, czysta stęchlizna, po prostu zajebisty materiał i szczerze, to w zupełności mi wystarcza. Dla mnie kwintesencja takiego grania.