Jak powszechnie nie wiadomo, Słowacja ma najsilniejszą scenę na świecie zaraz po Czechach, jeśli za kryterium przyjąć stosunek kapel zajebistych do ilości kapel w ogóle. No i dziś na tapet z okzji święcenia dnia świętego wjechaly dwie takie. Obšar:

Atmosferyczny BM , ale nie z gatunku smętów w typie Vemod, czy brzaskowego Keres, które nudzą jakimiś rozmemłanymi tremolami z dupy, Obszar bowiem wplata w swoją muzykę trochę progresji oraz ostrzejszych riffów.
Propastnyk nie jest tak dobrą płytą, jak wcześniejsza
Počornily horŷ, počornily lisŷ , ale też daje mocno radę. Nie radzę natomiast słuchać tej najnowszej epki, bo zapragniecie skoczyć na bungie bez bungie. A drugą słuchaną płytą był black/death z Bratysławy , którego basista mieszka ulicę od gitarzysty Malokarpatan o czym dowiedziałem się z prywatnej korespondencji, ponieważ jak tylko usłyszałem
Obskurantyzm, zapragnąłem go mieć na nośniku fizycznym. Gość mi wysłał swoje dzieło, ale zaginęło na poczcie, bez szemrania więc wysłał drugą paczkę. Co słowiański Aryjczyk, to słowiański Aryjczyk. Dlatego zawsze najlepiej brać płyty bezpośrednio od muzyków, a nie tych żydowskich labeli, dla których szekle ważniejsze są od sztuki. A w przypadku
Obscurantism

sztuka to na najwyższym poziomie. Black / death w proporcjach 70/30 % , ciężki i agresywny, ale też niepozbawiony odrobiny melodyjności, niesłuchany dawno, nadal potrafi przetrzepać srogo narząd sluchu. Lubilibyscie i słuchali tego zespołu, gdybyscie mieli własny gust, zamiast kierować się reklamami Knock Out Prod na facebooku, gdzie jakiś przychlast z pomazaną twarzą reklamuje płyty Benediction i Atrozgryz.