Chciałbym żeby legendy miały zawodowe brzmienie i graty. Żeby grały sztuki w prawdziwych koncertowniach i miały do pomocy prawdziwego inżyniera znającego i miejscówkę i death metal. Atak to jeden chuj czy gra Sadistic Intent czy jakiś Scythian czy inne war metalowe nieporozumienie. Z reguły wszystkie te podziemne bandy brzmią identycznie "kvltowo i undergrandowo" - chu jo wo.
Było w miare selektywnie, oczywiście bzyczało. Piwo z kija kosztowało normalnie. Tyle. Wacław nie drygnął a myślałem że będę podniecony swoim pierwszym razem z uesańczykami. Wyszedłem przed zakończeniem bo niby legenda a na deskach scenicznych zwyczajnie jak kiełbasa.
Postało się za po długiej przerwie ze społecznością true metalowców i borzesz ty mui jaki ja byłem zażenowany

- chłopaki ja od lat nie mam z tym ruchem, tematami, pozami czy klimatem nic wspólnego.... Po za oczywistym faktem - muzyką, chyba wyrosłem już z całej reszty.
Coś czuję że Demilich również zagra na jakimś randomowym nagłośnieniu dla 100 osób żyjących dla naszywek i egzystencjonalnych dyskusji o koszulkach czy innych dziecinnych zagadnieniach.
P.S. -- Najwiekszego w fana sadistic - Hexana, nie widziałem
!Polacy, to murzyni europy. Black Lives Matter!